Rewolucja w Formule 1 miała się dokonać już w roku 2021, ale przesunięto ją o dwanaście miesięcy w związku z pandemią koronawirusa, która uderzyła finansowo w zespoły F1. W efekcie dopiero w sezonie 2022 zobaczymy zupełnie nowe konstrukcje - zbudowane w oparciu o przełomowy regulamin techniczny.
Nowe bolidy F1 mają sprawić, że rywalizacja stanie się bardziej ciekawa dla kibica zgromadzonego na trybunach i przed telewizorem. Walka koło w koło ma być łatwiejsza, a jazda zaraz za rywalem nie będzie powodować znaczącej utraty tempa i wpływać negatywnie na zużycie opon.
Jednak coś za coś. Nowe maszyny będą wolniejsze. Pierwsze wyliczenia sprzed kilkunastu miesięcy mówiły, że nawet o 6-7 s. na okrążeniu, co martwiło kibiców, którzy chcą oglądać w akcji jak najszybsze bolidy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tyson Fury trenował na worku i nagle... Zobacz, co tam się wydarzyło!
Wszystko wskazuje jednak na to, że ostatecznie uda się uniknąć drastycznego spadku tempa w F1. - Obecnie omawiamy ten temat na wewnętrznych spotkaniach, bo musimy wiedzieć, na co będzie stać te maszyny. Czasy okrążeń określają siły, jakie działają na bolid, a to z kolei wpływa na konstrukcję wielu części - powiedział "Auto Motor und Sport" James Key, dyrektor techniczny McLarena.
- Z pewnością nowe bolidy będą wolniejszy, bo mamy mniej narzędzi do generowania docisku. Jednak nie wierzę w te założenia mówiące o stratach rzędu 6-7 s. na okrążeniu. To pesymiści wrzucili takie liczby do dyskusji publicznej. Szacuję, że zmieścimy się w 1-3 s. na okrążeniu - dodał Key.
Krytycy rewolucji technicznej w F1 od miesięcy twierdzą, że nowe przepisy są tak restrykcyjne, że nie pozwalają zespołom na własną interpretację, co z kolei doprowadzi do tego, że wszystkie pojazdy w stawce będą wyglądać tak samo. Key nie podziela jednak tych obaw.
- Będą pewne podobieństwa między bolidami, co jest oczywiste. Jednak przepisy są takie, że zapewniają wystarczającą swobodę inżynierom, którzy dalej będą mogli tworzyć takie projekty, które da się łatwo rozróżnić - skomentował dyrektor techniczny McLarena.
Brytyjczyk podkreśla przy tym, że to właśnie luk w nowych przepisach będą szukać sztaby techniczne w ekipach F1, bo mogą one przynieść spore zyski w pierwszej fazie obowiązywania nowego regulaminu.
- Jednak najważniejsze jest to, by obrana koncepcja była słuszna. Jeśli zespół postawi na złe rozwiązania, to nawet szukanie szarej strefy w przepisach mu nie pomoże - podsumował Key.
Czytaj także:
George Russell ma powody do dumy
Korupcja w Formule 1? Mocne oskarżenia