Przerażająca eksplozja bolidu. Formuła 1 chce uniknąć takich obrazków w przyszłości

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Romain Grosjean po wypadku
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Romain Grosjean po wypadku

Bolid Romaina Grosjeana eksplodował wskutek uderzenia o bandę w GP Bahrajnu. Kibice w pierwszej chwili zobaczyli jedynie ogromną eksplozję. Wstrząs przeżył Jean Todt. Prezydent FIA podkreślił, że pojazdy F1 nie powinny wybuchać.

FIA zamierza dokładnie wyjaśnić przyczynę wypadku Romaina Grosjeana, którego bolid po uderzeniu w bandę ochronną stanął w płomieniach. Kierowca Haasa spędził we wnętrzu płonącej maszyny aż 28 sekund. Ognioodporny kombinezon sprawił, że nie doznał poważniejszych obrażeń. Z wypadku wyszedł z lekkimi oparzeniami dłoni.

Jean Todt w rozmowie z "Motorsportem" przyznał, że był przerażony, gdy zobaczył kulę ognia po wypadku 34-latka. - Wszyscy zapomnieliśmy, jak to jest zobaczyć bolid F1 w płomieniach. Musimy to zrozumieć, dlaczego tak się stało. Nie pamiętam wielu wypadków, w których maszyna rozpadłaby się na dwa kawałki. Musimy zyskać wiedzę na ten temat - ocenił prezydent FIA.

- Wygląda na to, że monokok w tej sytuacji spisał się bardzo. Czy możecie sobie wyobrazić, jak wyglądałyby nogi, stopy Romaina, gdyby "komórka bezpieczeństwa" kierowcy się poddała? Wiele rzeczy, które zadziałały później było efektem poprawy bezpieczeństwa w ostatnich latach - dodał Todt.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wiało jak diabli. Tak padł kuriozalny gol!

Prezydent FIA zapowiedział też, że federacja spróbuje wyjaśnić, dlaczego dłonie Grosjeana zostały poparzone. Rękawice ochronne kierowcy F1 są bowiem wykonane z Nomexu, czyli materiału ognioodpornego, podobnie jak kombinezon. O ile strój chroniący tułów zadziałał jak należy, o tyle do zachowania rękawic można mieć zastrzeżenia.

- Romain ma oparzenia drugiego stopnia. Musimy to zrozumieć, skoro miał rękawiczki ochronne. Trzeba też wyjaśnić sprawę kombinezonu lekarza, który też się spalił - zdradził prezydent FIA.

Podczas wypadku Grosjeana swoją rolę spełniło Halo. Pałąk ochronny uchronił głowę Francuza przed uszkodzeniami. Zdaniem Todta, trzeba się jednak zająć innymi aspektami, które w momencie zdarzenia nie zadziałały jak powinny.

- Nie można było przewidzieć, że bolid w taki sposób opuści tor. Kąt uderzenia był taki, a nie inny, bo wcześniej doszło do kontaktu między Grosjeanem a Kwiatem. Romain trafił bandy w miejscu, w którym normalnie byśmy się tego nie spodziewali - wyjaśnił Todt.

- Bolid ze 100 kg paliwa został przecięty na pół. Musimy to zrozumieć, dlaczego tak się stało. Nie chcę pomyśleć, co by się stało, gdyby nie Halo. Na pewno mamy szczęście, że samochód medyczny podąża za bolidami F1 na pierwszym okrążeniu, bo całe zajście miało miejsce zaraz po starcie. Dzięki temu medycy pojawili się bardzo, bardzo szybko - podsumował Todt.

Czytaj także:
Żona Romaina Grosjeana zabrała głos po jego wypadku
Kierowcy F1 zapomnieli, że można zginąć

Komentarze (1)
avatar
Katon el Gordo
2.12.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"F1 NIE CHCE PŁONĄCYCH BOLIDÓW" - a kto chce ? Pisząc artykuł nad tytułem też wypadałoby się zastanowić.