Romain Grosjean w ostatnim GP Bahrajnu uczestniczył w poważnym wypadku, w którym doznał oparzeń dłoni. Kierowca Haasa w środę opuścił szpital, ale nie wystąpi w najbliższym GP Sakhir (6 grudnia). Na torze w Bahrajnie zastąpi go Pietro Fittipaldi.
Jeśli okaże się, że Grosjean nie będzie w stanie wystartować również w GP Abu Zabi (13 grudnia), to za kierownicą Haasa możemy zobaczyć Micka Schumachera. Młody Niemiec w środę został zaprezentowany jako kierowca amerykańskiej ekipy na sezon 2021.
Schumacher jest jednak gotów, by w razie potrzeby wskoczyć do kokpitu Haasa już teraz. - Czuję, że jestem gotowy na taki występ. Przed wyścigiem są trzy treningi, w których masz czas na naukę. Dla mnie to byłoby wyzwanie, ale to byłaby też szansa, by lepiej poznać bolid. To pomogłoby mi w przygotowaniach do sezonu 2021 - powiedział "Motorsportowi" syn Michaela Schumachera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!
W Haasie na razie jednak nie ma dyskusji na temat ewentualnego startu Schumachera. - Nie rozmawialiśmy o tym. Jest za wcześnie. Czekam na informacje od Romaina i chcę wiedzieć, jaki będzie jego stan w najbliższy poniedziałek - powiedział Gunther Steiner.
- Mamy wystarczającą liczbę kierowców w pogotowiu, którzy są w stanie zasiąść w bolidzie, jeśli Romain będzie niezdolny do jazdy. Dlatego w ogóle się tym nie przejmuję. Decyzję podejmiemy w momencie, gdy będziemy mieć 100 proc. pewności, że Romain nie może ścigać się bolidem F1 - dodał szef Haasa.
Grosjean jest związany z Haasem od początku startów tej ekipy w F1, czyli od sezonu 2016. GP Abu Zabi będzie dla niego szansą, by pożegnać się z zespołem i królową motorsportu.
- Chciałbym, aby to pożegnanie odbyło się występem w wyścigu. Na to zasłużył, a nie na to, by jedynie oglądać to ostatnie Grand Prix. Taki jest nasz cel i o tym z nim rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że w pełni popieram jego decyzję, by spróbować wystartować w GP Abu Zabi - podsumował Steiner.
Czytaj także:
Romain Grosjean widział nadchodzącą śmierć
Eksplozja bolidu. Formuła 1 chce tego uniknąć w przyszłości