Formuła 1 pokonała koronawirusa. System się sprawdził i będzie kontynuowany

Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: badanie temperatury w padoku F1
Materiały prasowe / Alfa Romeo Racing ORLEN / Na zdjęciu: badanie temperatury w padoku F1

Formuła 1 zorganizowała 17 wyścigów w dobie pandemii COVID-19. W tym czasie przeprowadziła ponad 78 tys. badań na obecność koronawirusa. Tylko 78 dało wynik pozytywny. To dowód na to, że system się sprawdził i będzie kontynuowany w sezonie 2021.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaczęło się fatalnie, bo od wykrycia koronawirusa w szeregach McLarena w marcu podczas GP Australii, po czym Formuła 1 nie wiedziała jak zareagować. Część zespołów chciała kontynuowania weekendu, inne się wycofały z rywalizacji. Ostatecznie wyścig w Melbourne odwołano, a królowa motorsportu wróciła do rywalizacji na początku lipca.

Tyle że w okresie wakacyjnym F1 była już gotowa na zmierzenie się z groźnym przeciwnikiem. Opracowano specjalny system, który obejmował regularne testowanie wszystkich osób wchodzących do padoku. Dotyczyło to nie tylko kierowców czy pracowników ekip, ale też funkcyjnych i personel torowy.

Formuła 1 może być dumna

Po zakończeniu sezonu 2020 statystyki wyglądają bardzo korzystnie dla F1. Królowa motorsportu była pierwszą międzynarodową dyscypliną, która ruszyła w dobie COVID-19. Chociaż w większości przypadków bez kibiców na trybunach, to żaden z wyścigów nie został odwołany.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków

W ciągu ledwie kilku miesięcy Formuła 1 podczas 17 weekendów przeprowadziła ponad 78 tys. testów na obecność koronawirusa. Tylko 78 z nich dało wynik pozytywny. Statystyki nie obejmują przy tym badań, jakie przeprowadzano w przerwach między wyścigami. Faktyczna liczba wymazów była zatem znacznie większa.

Sergio Perez, Lance Stroll i Lewis Hamilton - to trzej kierowcy, którzy zakazili się koronawirusem, którzy tym samym musieli opuścić co najmniej jeden wyścig F1 z tego powodu.

Ze statystyk F1 wynika też, że średnio na każdy wyścig podróżowało i przebywało w padoku ponad 1300 osób. Wlicza się w to personel Formuły 1, kierowców, pracowników ekip, przedstawicieli mediów. Do tego na niektórych imprezach pojawiał się personel związany z Formułą 2, Formułą 3 i Porsche Supercup.

Jest sporo do poprawy

Sprawne rozegranie sezonu w dobie pandemii nie oznacza, że Formuła 1 zamierza osiąść na laurach. Ross Brawn jest bowiem zmartwiony tym, że aż 3 z 20 kierowców zachorowało w tym sezonie na COVID-19.

- Z ogólnych danych wynika, że mamy 1 pozytywny przypadek na 1000 badań. Tymczasem aż 3 z 20 kierowców miało COVID-19, co jest trochę nieproporcjonalne. Nad tym musimy pomyśleć - powiedział dyrektor sportowy F1 w podcaście "F1 Nation".

Jak zwrócił uwagę Brawn, często nosicielami koronawirusa okazywali się miejscowi pracownicy. - Z tych 78 przypadków to najczęściej chorowali funkcyjni, pracownicy toru albo osoby w jakiś sposób związane z obiektem, na którym byliśmy. Największy strach pojawił się, gdy w jednym z krajów na COVID-19 zachorował tłumacz, który pracował ze sporą grupą ludzi i mógł ich zakazić. Na szczęście szybko to rozwiązaliśmy - zdradził Brawn.

Zespoły też wygrały z pandemią

Bardzo dobrze z nową rzeczywistością poradziły sobie zespoły F1. Jeszcze na początku sezonu 2020 pojawiały się sytuacje, w których trzeba było upominać kierowców czy pracowników za brak maseczek w padoku. Z czasem stały się one jednak czymś naturalnym. Personel F1 zrozumiał też, że zarządcy królowej motorsportu nie żartowali, gdy wprowadzali zasadę zakazującą interakcji między ekipami.

- Muszę powiedzieć, że epidemii w zespołach praktycznie nie było. Zakażenia wśród mechaników, inżynierów były rzadkością - powiedział dyrektor sportowy F1.

- To doskonały przykład tego, jak Formuła 1 w czasach kryzysu połączyła się jako cała rodzina. W tym sporcie spędzamy większość życia na tym, by zniszczyć się nawzajem. Przynajmniej ja miałem takie nastawienie, gdy jeszcze pracowałem dla ekip. Aż pojawiła się sytuacja, która nas zjednoczyła. Jestem dumny z tego, co wszyscy byli w stanie zrobić, byśmy w ogóle mieli wyścigi. Początkowo wydawało się to przecież niemożliwe - dodał Brawn.

Protokół sanitarny był niewiadomą, ale się sprawdził

Gdy późną wiosną FIA i Formuła 1 pracowały nad reżimem sanitarnym, błądziły po omacku. Żadna dyscyplina nie stworzyła bowiem takich zasad i nikt nie miał pewności, że one zadziałają. Dopiero później inni, bazując na doświadczeniach F1, zaczęli kopiować niektóre rozwiązania.

- Nikt z nas nie rozumiał sytuacji. Nie wiedzieliśmy, co zrobić, gdy epidemia wybuchnie jeszcze mocniej, jak ją kontrolować, czy możemy ją jakoś ograniczyć? Nikt nie miał pojęcia o dynamice rozwoju COVID-19, tego jak się rozprzestrzenia. Były znane tylko podstawy podstaw - zauważył Brawn.

- Prosty przykład. Jak długo trzeba przebywać w towarzystwie osoby zakażonej, by od niej złapać wirusa? Czy ktoś to wie? My nie mieliśmy takiej wiedzy. Gdy pojawiały się pierwsze pozytywne przypadki w padoku, to w związku z tym rodziło niepokój - dodał Brytyjczyk.

Ostatecznie protokół sanitarny się sprawdził i jest już przesądzone, że będzie mieć też zastosowanie w roku 2021. - To nie jest tak, że wejdziemy w nowy sezon i zapomnimy o COVID-19. Będziemy musieli kontynuować tę pracę, wyciągać wnioski z tegorocznych doświadczeń - wyjaśnił Brawn.

Dyrektor sportowy F1 podkreślił, że sytuacji nie rozwiąże też szczepionka na COVID-19. - Nie każdy ją dostanie, a i jej efektywność początkowo nie będzie wysoka. Dlatego będziemy musieli kontynuować badanie personelu na obecność koronawirusa. Reżim testowania może się zmienić, metodologia może ulec zmianie, ale bez wątpienia czeka nas kolejny rok z podwyższonym reżimem sanitarnym - zakończył.

Czytaj także:
Nie brakuje chętnych na stanowisko szefa Ferrari
Fernando Alonso bagatelizuje znaczenie testów F1

Źródło artykułu: