Carlos Sainz zastąpi w zespole Sebastiana Vettela, który trafił do Ferrari w roku 2015. W Niemcu początkowo widziano kierowcę, który wyprowadzi ekipę z kryzysu i poświęcano mu sporo uwagi. Jednak z kolejnymi sezonami wyniki Vettela były coraz gorsze, aż w końcu w zeszłym roku Charles Leclerc przebojem wdarł się do ekipy i podbił serca inżynierów.
W efekcie Ferrari nawet nie złożyło nowej oferty kontraktu Vettelowi i podporządkowało zespół pod Leclerca. Świadomość tego musi mieć Sainz, który został nowym partnerem zespołowym Monakijczyka.
- Ferrari nie jest zespołem, który pożera swoich kierowców. Jeśli spojrzymy na karierę Vettela, kto nie chciałby spędzić pięciu lat w Ferrari? Sam byłem najdłużej w jednym zespole dwa lata. Jeśli Włosi wyniszczają swoich kierowców, to co powiedzieć o Renault, Toro Rosso i innych? - powiedział "Motorsportowi" kierowca z Madrytu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za zdjęcia! Żona Grzegorza Krychowiaka znów zachwyca
- Alonso też był w Ferrari pięć lat i nie został pożarty. Tu chodzi o pewne cykle. Chcę mieć swój cykl w Ferrari, chciałbym stworzyć w zespole środowisko podobne do tego, jakie miałem w McLarenie. Mam już doświadczenie w tworzeniu ekipy wokół siebie i mam nadzieję, że w Ferrari będę mógł liczyć na równie dobrych albo nawet lepszych ludzi, niż miałem w McLarenie. Zrobię, co w mojej mocy, aby tak było - dodał Sainz.
To właśnie bardzo dobre wyniki w dwóch ostatnich sezonach w McLarenie sprawiły, że 26-latek zapracował na szansę jazdy w Ferrari. - Ten zespół pomógł wydobyć ze mnie najlepszą wersję kierowcy. Jestem lepszy niż w czasach, gdy startowałem w Toro Rosso i Renault. Poprawiłem się na dystansie wyścigu, pod względem startów czy kwalifikacji. To był ciągły i prawdopodobnie bardziej zaawansowany progres, niż zakładałem - stwierdził hiszpański kierowca.
- W McLarenie czułem się dużo bardziej komfortowo niż w innych ekipach. Dwuletni kontrakt dał mi stabilizację, dzięki której poprawiłem się jako kierowca. Lepiej przystosowałem się do bolidu, a to otworzyło drogę do lepszych występów - podsumował Sainz.
Czytaj także:
Syn polskiej legendy Dakaru szykuje się do startu w rajdzie
Nowi właściciele Williamsa muszą sięgnąć do kieszeni