Louis Camilleri jesienią 2020 roku zachorował na COVID-19 i doświadczenia z walki z koronawirusem sprawiły, że postanowił on przejść na wcześniejszą emeryturę. Włoch nagle zrezygnował z funkcji dyrektora generalnego Ferrari i innych aktywności zawodowych.
Odejście Camilleriego było zaskoczeniem dla właścicieli Ferrari, bo za rządów 66-latka firma znacząco poprawiła swoje wyniki finansowe, jak i sprzedaż samochodów. Doprowadził on też do pozytywnego końca rozmowy z Formułą 1 na temat dalszego zaangażowania włoskiej marki w królową motorsportu.
Ferrari ma jednak problemy ze znalezieniem nowego dyrektora generalnego. Prezydent John Elkann, spadkobierca założycieli firmy, miał zatrudnić specjalną firmę headhunterską w tym celu, ale nadal nie udało się jej wskazać odpowiedniego kandydata.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Jak będą wyglądać baseny po ponownym otwarciu? Zapytaliśmy eksperta
Ostatnio z Ferrari łączony był Marco Bizzarri, który szefuje firmie Gucci. - Dla kogoś takiego jak ja, osoby urodzonej blisko Maranello i ciągle tam mieszkającej, Ferrari to legendarna marka - powiedział w rozmowie z WWD aktualny szef firmy modowej.
Bizzarri zaprzeczył jednak, jakoby myślał o transferze do Ferrari. - Stoję już na czele innej legendarnej marki z Włoch. Gdy widzę nagłówki w stylu "Bizzarri zmierza do Ferrari", to wywołuje to u mnie uśmiech na twarzy. Wtedy żałuje, że przed laty nie zostałem kierowcą wyścigowym. Jednak łączenie mnie z Ferrari to tylko plotki - dodał Włoch.
Pierwotnie Ferrari planowało znaleźć nowego dyrektora generalnego do końca 2020 roku. W kalendarzu mamy już luty, a jak widać, firma jest daleka od znalezienia przywódcy.
Czytaj także:
Alfa Romeo ma wymagania względem Kubicy
Ferrari wykluczyło jedną z opcji