Formuła 1 od wielu miesięcy próbuje, na razie w sposób testowy, zmienić przebieg kwalifikacji. Główny pomysł F1 polegał na wprowadzeniu wyścigów sprinterskich z odwróconą kolejnością startową. Kierowcy z czołówki, tacy jak Lewis Hamilton czy Max Verstappen, mieliby tylko kilkanaście okrążeń, by przebić się na czoło stawki i wywalczyć jak najlepsze pozycje startowe.
Zdaniem szefów F1 mielibyśmy do czynienia z dużo większymi emocjami. W sobotę Hamilton czy Verstappen musieliby się wykazać umiejętnościami, a krótki dystans sprawiałby, że nie zawsze byliby w stanie wywalczyć pole position. To z kolei zwiastowałoby kolejną porcję adrenaliny w niedzielę.
Pomysł wyścigów sprinterskich z odwróconą kolejnością w zeszłym roku storpedował Mercedes. W wywiadach Toto Wolff podkreślał, że tego typu rozwiązanie jest "sztuczne" i "sprzeczne z ideą sportu".
ZOBACZ WIDEO: Polscy sportowcy zaszczepieni przed igrzyskami olimpijskimi? "Kryteria są jednoznaczne"
Teraz pomysł wraca na agendę, ale w zmienionej formie. Podczas trzech wybranych weekendów F1 kwalifikacje rozegrane zostałyby w piątek, zamiast drugiego treningu. Na bazie wyników sesji kwalifikacyjnej dochodziłoby do ustawienia kierowców w sobotnim wyścigu sprinterskim.
Najlepsi kierowcy wyścigu sprinterskiego mogliby liczyć na punkty do klasyfikacji generalnej sezonu F1, a dodatkowo decydowałby on o ustawieniu na starcie do niedzielnego Grand Prix. Wstępnie wybrano, że test nowego rozwiązania ma zostać przeprowadzony przy okazji GP Kanady, GP Włoch i GP Brazylii.
Głosowanie ws. wyścigów sprinterskich zaplanowano na czwartek. Aby został on zaakceptowany potrzeba 28 z 30 głosów. FIA posiada 10 głosów, właściciel Formuły 1 również 10, a każda z ekip posiada po 1 głosie.
Czytaj także:
Kierowcy poczekają na szczepionkę przeciwko COVID-19
Nowy zespół zgłosił się do F1