W sierpniu 2019 roku doszło do fatalnego wypadku w Formule 2 na torze Spa-Francorchamps. Uczestniczyli w nim m.in. Anthoine Hubert oraz Juan Manuel Correa. Jadący z tyłu Amerykanin nie miał czasu na reakcję i uderzył w bolid Huberta. Francuz zginął na miejscu, jego kolega miał więcej szczęścia.
Siła uderzenia była tak duża, że Correa doznał skomplikowanego złamania nogi. Początkowo groziła mu nawet amputacja kończyny, ale kierowca i jego rodzice nie chcieli słyszeć o takim scenariuszu. 21-latek się nie poddał. Chociaż nadal ma problemy z poruszaniem, to w sezonie 2021 ponownie zobaczymy go na torze.
Correa właśnie szykuje się do startów w Formule 3. Aby przypomnieć sobie wyścigowe realia, w poniedziałek zasiadł w kokpicie maszyny wyścigowej. "15 lutego, 533 dni po Spa-Francorchamps. Po raz pierwszy wróciłem za kierownicę bolidu. Trudno opisać słowami, co to dla mnie oznacza" - napisał na Twitterze młody kierowca.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Dawid Kubacki: Nieprzespane noce? Mam złote dziecko
"Mogę tylko podziękować wszystkim, którzy wspierali mnie do tej pory. Anthoine Hubert był ze mną podczas tej przejażdżki" - dodał Correa.
Jeszcze przed wypadkiem Correa zaimponował szefom Alfy Romeo, którzy przyjęli go w szeregi swojej akademii talentów i mieli mu zorganizować testu bolidu Formuły 1. Wydarzenia z Belgii sprawiły, że Amerykanin nigdy nie dostał swojej szansy. Frederic Vasseur, który zarządza ekipą z Hinwil, nie zapomniał jednak o Correi. Mający ekwadorskie korzenie kierowca w Formule 3 będzie startować w zespole ART GP, który należy do Vasseura.
Wypadek Correi i jego walka o powrót do ścigania porównywane są z tym, co przeszedł Robert Kubica. W przypadku Polaka powrót na wyścigowe tory trwał jednak znacznie dłużej. Wypadek krakowianina w rajdzie miał miejsce na początku lutego 2011 roku, a w bolidzie F1 ponownie zobaczyliśmy go w czerwcu 2017 roku.
Czytaj także:
Ważny moment dla Alfy Romeo
Były mistrz świata od niemal dwóch miesięcy walczy z COVID-19