Daniel Ricciardo podpisał trzyletnią umowę z McLarenem i wierzy w to, że w barwach brytyjskiej ekipy będzie w stanie powalczyć o tytuł mistrzowski w Formule 1. Co ciekawe, Australijczyk napotkał w nowej ekipie niespodziewane problemy. Gdy przygotowano mu pierwszy fotel, miał problem ze zmieszczeniem się w kokpicie.
- Mam szerokie biodra i chyba dość grube kości, ale jakoś się zmieściłem. To była pierwsza wersja siedzenia. McLaren znał moje wymiary i założyli, że to co przygotowali, będzie w porządku. Okazało się, że nie było - powiedział Ricciardo w rozmowie z motorsport.com.
W tej sytuacji McLaren musiał poprawić fotel przygotowany dla Ricciardo, tak aby ten zmieścił się w modelu MCL35M. - Na szczęście to była tylko kwestia siedzenia, a sam kokpit nie był zbyt wąski. Dlatego udało mi się zmieścić - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wieloryb na brzegu. Co za zdjęcie Mariusza Pudzianowskiego!
Jak stwierdził kierowca z Australii, zespoły w ostatnich latach robią wszystko, by maksymalnie odchudzić kokpity i zmniejszyć ich wymiary. Dlatego jego budowa ciała jest dla projektantów sporym wyzwaniem. - Jestem pod tym względem na granicy - ocenił 31-latek.
Zdaniem Ricciardo, zapewnienie mu większej swobody w kokpicie przekłada się na lepsze tempo za kierownicą, więc jest on w stanie nadrobić ewentualne straty wynikające z tego, że konstrukcja musi być przerobiona specjalnie pod jego preferencje.
- Inżynierowie tak projektują samochody i podwozia, by wszystko było jak najbardziej kompaktowe. Moje biodra są czynnikiem ograniczającym. Dlatego mówię im za każdym razem, by zrobili wszystko tak, abym czuł się komfortowo. Jeśli nawet stracimy na tym 0,1 s. pod względem aerodynamiki, to ja dzięki temu o tyle przyspieszę na torze! - podsumował.
Czytaj także:
Brutalne realia wyścigów znów dają o sobie znać
Do Kubicy dołączają kolejni. Ambitne plany legły w gruzach