Ostatnie tygodnie przynoszą nerwowe ruchy wokół Mercedesa. Najpierw kibice musieli się długo zastanawiać nad tym, czy Lewis Hamilton w ogóle będzie reprezentować niemiecki zespół w sezonie 2021. Brytyjczyk długo nie kwapił się do podpisania nowego kontraktu. Stało się to na kilkanaście dni przed zimowymi testami Formuły 1, co jest ewenementem.
Gdy przedsezonowe testy F1 w Bahrajnie ruszyły, na jaw wyszły problemy Mercedesa z modelem W12. Już po jednym okrążeniu zepsuła się skrzynia biegów, a następnie Hamilton narzekał na słabo prowadzącą się maszynę. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie 36-latek wypadł z toru, co nie zdarza mu się często.
- Tam się dzieje coś, o czym nam nie mówią. Przecież to nie jest normalne, że aktualny mistrz świata jest ostatnim kierowcą, jaki podpisuje kontrakt. Najlepszy zespół w stawce nie powinien mieć wakatu na stanowisku kierowcy do końca stycznia - powiedział agencji STT Karun Chandhok, były kierowca F1 i ekspert Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: NBA. Gortat mógł grać w Los Angeles Lakers i Golden State Warriors. "To był błąd popełniony przeze mnie"
Nie jest tajemnicą, że późne podpisanie kontraktu przez Hamiltona to konsekwencja nieporozumień pomiędzy nim a Mercedesem ws. warunków umowy. Brytyjczyk oczekiwał sporej podwyżki, kilkuletniego kontraktu i prawa do decydowania o nazwisku zespołowego partnera.
Niektórzy zaczęli porównywać działania aktualnego mistrza świata F1 do zachowań Ayrtona Senny, który w roku 1993 groził odejściem do IndyCar i domagał się większych pieniędzy w McLarenie, równocześnie planując transfer do Williamsa.
- Nie sądzę, aby ta sytuacja była podobna. W przypadku Hamiltona trudno znaleźć jakieś jasne wyjaśnienie - dodał Chandhok.
Czytaj także:
Zespół z F1 zakontraktował 13-latka
Arystokrata, który jeździł w F1 nie żyje