Padok Formuły 1 huczy od plotek na temat kryzysu w relacjach Lewisa Hamiltona z Mercedesem. 36-latek przed paroma tygodniami podpisał umowę na ledwie jeden sezon, po tym jak niemiecki zespół nie spełnił jego żądań finansowych i nie zapewnił mu możliwości decydowania o sprawach ważnych dla ekipy.
Jacques Villeneuve we francuskim Canal+ wysunął nawet tezę, że jest to ostatni rok Hamiltona w Mercedesie (szczegóły TUTAJ). Takiego scenariusza nie wyklucza też Zak Brown. Szef McLarena w "Daily Mail" stwierdził, że nie byłby zaskoczony, gdyby stajnia z Brackley w sezonie 2022 postawiła na dwie młode gwiazdy.
- Myślę, że zobaczymy tam Verstappena i Russella w roku 2022. Max jest młody i równocześnie doświadczony, a George młody. Na miejscu Mercedesa, gwarantujesz sobie takimi kierowcami niezły skład na najbliższe pięć lat - ocenił Brown.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wskazał kolejnego Polaka w NBA? "Nie będzie miał łatwo. Dużo się jeszcze może zmienić"
Odejście Hamiltona z Mercedesa byłoby wstrząsem dla świata F1. W końcu mowa o kierowcy z rekordową liczbą zwycięstw i pole position. Czy Brytyjczyk znalazłby inny zespół w królowej motorsportu?
Okazuje się, że wysoka pensja Hamiltona (ok. 50 mln dolarów) skutecznie odstrasza potencjalnych chętnych. - Jesteśmy w takim miejscu, że my nie jesteśmy nim zainteresowani. Nie mamy dla niego miejsca. Mamy Ricciardo i Norrisa z długoletnimi umowami i jesteśmy z nich zadowoleni - stwierdził szef McLarena.
- Gdybyśmy sprowadzili Lewisa z powrotem, czekałaby nas roczna albo dwuletnia podróż. Wiemy, że nie jesteśmy gotowi jeszcze na walkę o mistrzostwo. Dlatego musimy kontraktować takich kierowców, którzy nas zaprowadzą na szczyt. Ricciardo jest gotowy na podążanie taką drogą, ale nie sądzę, by w przypadku Hamiltona był to właściwy moment na powrót do McLarena - dodał Brown.
Hamilton zadebiutował w F1 w sezonie 2007 właśnie w barwach McLarena. Rok później wywalczył dla stajni z Woking tytuł mistrzowski. Był z nią związany aż do końca roku 2012, po czym trafił do Mercedesa.
Czytaj także:
Chiński kapitał w Williamsie?
Rozbrajająca szczerość Fernando Alonso