Michael Schumacher po raz pierwszy zakończył karierę w Formule 1 po sezonie 2006. Niemiec swoją decyzję ogłaszał ze łzami w oczach, a po latach wyszło na jaw, że to Ferrari naciskało na "Schumiego" w tej sprawie. Sam kierowca czuł się jeszcze na siłach, by nadal rywalizować w F1.
Dlatego gdy przed sezonem 2010 do Schumachera zgłosił się Mercedes, który wówczas wrócił do F1 z zespołem fabrycznym, wielokrotny mistrz świata nie wahał się ani chwili. Zwłaszcza że to właśnie firma ze Stuttgartu wspierała jego karierę w latach 90. i doprowadziła do debiutu w królowej motorsportu.
Schumacher w Mercedesie nie osiągał jednak tak dobrych wyników, jak przed laty w Ferrari. Trafił jednak do zespołu, który dopiero rozwijał swoją infrastrukturę i miał wznieść się na szczyt w przyszłości. Tak też się stało, ale już bez Niemca na pokładzie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska liga i przypadkowy, wspaniały gol
Po latach w Mercedesie wspominają GP Monako z sezonu 2012, które mogło sprawić, że powrót Schumachera byłby oceniany zupełnie inaczej. "Schumi" osiągnął wówczas najlepszy czas w kwalifikacjach. Jednak miał karę przesunięcia o pięć pozycji na polach startowych. Biorąc pod uwagę, że na torze ulicznym w Monako trudno się wyprzedza, start z szóstej lokaty był przekleństwem dla Niemca.
- To było jedno z najlepszych okrążeń, jakie Michael przejechał w swoim życiu. Miałem wtedy złamane serce. To był facet, którego wszyscy chcieliśmy w zespole. I chcieliśmy, by w końcu wygrał wyścig dla Mercedesa, bo na to zasłużył - powiedział w podcaście "Beyond The Grid" James Vowles, strateg Mercedesa.
- Schumacher włożył mnóstwo wysiłku w pracę i życie zespołu. To była szansa, by odpłacić mu za to wszystko, co dla nas zrobił. Dlatego byłem niesamowicie załamany, że akurat w tym wyścigu musiał zostać cofnięty na starcie. Współczuję mu do dziś. On po powrocie nie uzyskał wyników, na jakie zasłużył, biorąc pod uwagę ogrom wykonanej dla nas pracy - dodał Vowles.
Pod koniec grudnia 2013 roku Michael Schumacher przeżył fatalny wypadek podczas jazdy na nartach. Niemiec przez kilka miesięcy znajdował się w śpiączce. Rodzina 52-latka pilnie strzeże informacji na temat jego stanu zdrowia. Dlatego kibice F1 nawet nie wiedzą, czy "Schumi" jest świadomy tego, że przyczynił się do obecnej dominacji Mercedesa w F1.
- Żałuję, że nie zobaczyłem Michaela triumfującego w Mercedesie. To był kierowca z innego poziomu. Nigdy wcześniej z takim nie pracowaliśmy. Wszyscy chcieliśmy, by choć raz wygrał dla nas wyścig. To się nie wydarzyło. Tymczasem od kilku lat odnosimy same zwycięstwa. Duża w tym zasługa Michaela. To on uczynił naszą ekipę lepszą - podsumował Vowles.
Czytaj także:
Robert Kubica wraca do rywalizacji
Na kierowcę F1 wylał się hejt