Alfa Romeo po raz ostatni punktowała w Formule 1 właśnie w GP Emilia Romagna, ale pod koniec sezonu 2020. Dlatego zespół oczekiwał, że tym razem ponownie wyjedzie z Imoli z cenną zdobyczą. Wprawdzie po kwalifikacjach nastroje w ekipie były średnie, bo Kimi Raikkonen i Antonio Giovinazzi nie przebrnęli przez Q1, ale niedzielny wyścig F1 układał się po myśli Fina i Włocha. Do pewnego czasu.
Wypadek Valtteriego Bottasa i George'a Russella doprowadził do przerwania wyścigu. Do restartu kierowcy Alfy Romeo ruszali z ósmej i jedenastej pozycji. W pewnym momencie obaj znajdowali się w punktowanej dziesiątce.
Najpierw pech dopadł jednak Giovinazziego, u którego pojawił się problem z hamulcami, przez co musiał on zjechać na dodatkowy pit-stop. - To był fantastyczny wyścig, aż do naszej usterki. Pokazaliśmy prawdziwy potencjał naszego bolidu. Warunki na początku były trudne, ale obaj z Kimim byliśmy na punktowanych pozycjach. Miejsca w czołowej dziesiątce były w zasięgu ręki - przyznał Włoch.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
Za to Raikkonen dojechał do mety na dziewiątym miejscu. Jednak sędziowie po wyścigu uznali, że Fin popełnił błąd przy oddublowaniu. Dlatego otrzymał 30 s. kary, przez co spadł na trzynastą lokatę. - Zdobycie punktów po starcie z szesnastego miejsca byłoby świetną historią. Warunki były trudne, tor był śliski i nie przesychał. Łatwo było o błąd - powiedział 41-latek.
Fin przyjął karę i jest świadom przewinienia. - Przynajmniej możemy pozytywnie popatrzeć na naszą wydajność. Walczyliśmy o punkty w dwóch wyścigach F1 z rzędu. To pozytywne. Obyśmy się mogli poprawiać dalej - dodał.
Szef Alfy Romeo stwierdził, że zespół po raz kolejny pokazał konkurencyjność bolidu, który "może walczyć o punkty w każdą niedzielę". - Problemy techniczne Antonio pozbawiły go dobrej pozycji. Do tego dochodzi kwestia kary Kimiego, która zabrała nam dwa punkty. Mimo to, ten wynik daje nam pewność siebie. Ten wyścig był też dowodem na to, że różnice w środku stawki F1 są minimalne i musimy się nadal poprawiać, aby być o krok przed rywalami - podsumował Frederic Vasseur.
Czytaj także:
Robert Kubica zrobił to, co do niego należało
Imola - miejsce tragicznego weekendu F1