Valtteri Bottas jazdę w GP Emilia Romagna zakończył na 31. okrążeniu, kiedy to w jego bolid wjechał George Russell. Do wypadku doszło przy sporej prędkości, przez co obie maszyny rozpadły się na kawałki. Bolid Mercedesa dotarł już do fabryki w Brackley i zespół postanowił oszacować straty powstałe wskutek zderzenia.
Jak ustalił "Auto Motor und Sport", straty powstałe wskutek niedzielnego wypadku szacowane są na ok. 1,2 mln dolarów. W tej sytuacji nie powinna dziwić wściekłość Toto Wolffa, który zaraz po GP Emilia Romagna krytykował Russella za doprowadzenie do wypadku. Od tego roku ekipy F1 mogą bowiem wydać maksymalnie 145 mln dolarów na sezon.
- Bardzo lubimy nasze bolidy, ale najważniejsze jest to, że Valtteri wyszedł z tego wypadku niemal bez szwanku, bo ma tylko posiniaczone kolano. To był sporych kalibrów wypadek. Czujniki wykazały, że siła uderzenia miała 30G - powiedział Andrew Shovlin, dyrektor ds. inżynierii torowej w Mercedesie, cytowany przez racefans.net.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA
- Bolid nie poradził sobie tak dobrze jak Valtteri. Zniszczeń jest sporo. Większość z nich trafiła z powrotem do Wielkiej Brytanii. Silnik został przewieziony do zakładów w Brixworth, gdzie jest dokładnie sprawdzany. Postaramy się uratować jak najwięcej elementów - dodał Shovlin.
Mercedes ma to szczęście, że kolejny wyścig F1 zaplanowano na 2 maja, kiedy to odbędzie się GP Portugalii. Mimo to, wyprodukowanie niektórych części na wyścig na torze Portimao może okazać się niemożliwe. Dla Bottasa będzie to oznaczać skorzystanie z podzespołów w starszej specyfikacji.
Czytaj także:
Błąd wart miliony. Alfa Romeo ma czego żałować
Rosjanin znów w ogniu krytyki. Nic sobie z tego nie robi