GP Turcji pojawiło się w kalendarzu Formuły 1 na sezon 2021 w następstwie problemów innej rundy - GP Kanady. Jako że Kanadyjczycy nie potrafili uzyskać zgody lokalnego sanepidu na organizację wyścigu i nie byli w stanie zapewnić kibicom wejścia na trybuny, co częściowo pokryłoby koszty imprezy, miejsce po nich przejęła Turcja.
Jednak wzrost zachorowań na COVID-19 w tym kraju sprawił, że Wielka Brytania wpisała Turcję na czarną listę państw szczególnie zagrożonych koronawirusem. Po powrocie ze Stambułu personel F1 musiałby odbyć dwutygodniową kwarantannę w hotelach, co zakłóciłoby przygotowania do kolejnego wyścigu F1 we Francji.
Lokalne media, jak chociażby "S Sport" i "Mansetebak", podały we wtorkowy wieczór wiadomość o odwołaniu GP Turcji. Informacja ta nie została jednak jeszcze oficjalnie potwierdzona przez samą Formułę 1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James z Legii Warszawa
F1 ma przygotować plany awaryjne w związku z odwołaniem GP Turcji. Pierwszy z nich zakłada rozegranie drugiego wyścigu we Francji. Runda na Paul Ricard zaplanowana jest na 25-27 czerwca, więc w grę wchodziłoby rozegranie dodatkowego wyścigu w terminie 18-20 czerwca.
Inna z opcji to dodatkowy wyścig F1 na austriackim Red Bull Ringu (9-11 lipca), który zostałby rozegrany tydzień po planowanym GP Austrii (2-4 lipca). Minus obu tych wariantów polega na tym, że Formuła 1 rywalizowałaby przez trzy weekendy z rzędu, co stanowi wyzwanie logistyczne dla zespołów i personelu.
Tureckie media podają też, że z tych samych powodów w Stambule nie dojdzie do finału Ligi Mistrzów, w którym zmierzyć mają się Manchester City oraz Chelsea FC.
Czytaj także:
Red Bull nie traci wiary w tytuł mistrzowski
Kolejne postępy w Williamsie