Charles Leclerc w drugiej połowie sezonu 2019 potrafił wygrać swój pierwszy wyścig Formuły 1 w barwach Ferrari. Później Włosi stracili jednak swój atut w postaci wydajnego silnika, który okazał się niezgodny z regulaminem F1. Wprowadzone nowe ograniczenia techniczne sprawiły, że Ferrari nie wygrało już ani jednego wyścigu w dalszej części kampanii.
Jeszcze gorszy dla Włochów był ubiegły rok, kiedy to Ferrari musiało przekonstruować swój silnik, aby był on w pełni legalny. W połączeniu z błędami aerodynamicznymi dało to stajni z Maranello dopiero szóste miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1 - najgorsze od 40 lat.
Jednak w obecnej kampanii Ferrari udało się odrobić część strat do konkurencji. Nikt nie zakładał jednak, że Włosi będą w stanie wygrać wyścig F1. Tymczasem po czwartkowych treningach przed GP Monako pytanie o to jest zasadne. W obu sesjach dobrze wypadł Carlos Sainz, a Charles Leclerc był najszybszy na zakończenie dnia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk
- Widać, że Ferrari jest bardzo mocne. To zaskakujące, że tak szybko się poprawili, ale to świetna wiadomość dla F1, bo to oznacza jeszcze większą konkurencję - powiedział Lewis Hamilton, cytowany przez motorsport.com.
Aby znaleźć sesję treningową, w której na czele znalazły się dwa Ferrari, należy się cofnąć aż do GP Brazylii z roku 2019, gdy Sebastian Vettel i Charles Leclerc przewodzili stawce. - Możemy być zagrożeniem dla faworytów, ale poczekajmy na sobotni trening, bo w GP Monako sporo się zmienia od czwartku do soboty - stwierdził Sainz.
Zaskoczenia swoim wynikiem nie ukrywał też Leclerc, który stracił poranną sesję wskutek awarii skrzyni biegów. - Czułem się bardzo dobrze z bolidem w drugim treningu. Zostawiłem sobie trochę marginesu na ewentualny błąd, ale Mercedes i Red Bull też pewnie to zrobiły. Zostaje czekać na sobotę. Teraz te wyniki są takie, że aż trudno w nie uwierzyć - skomentował Monakijczyk.
Czytaj także:
Szef Alfy Romeo wściekły na FIA
Chwile grozy Sebastiana Vettela