Lewis Hamilton ruszał do GP Monako z siódmej pozycji startowej i na takiej też dojechał do mety, mimo że znajdujący się przed nim Charles Leclerc i Valtteri Bottas nie ukończyli rywalizacji w księstwie. Słaby wynik aktualnego mistrza świata Formuły 1 to konsekwencja błędnej strategii Mercedesa.
Hamilton został wezwany na pit-stop jako pierwszy kierowca z czołówki F1. Brytyjczyk wymienił opony na 29. okrążeniu, podczas gdy rywale pozostali na torze i taka taktyka okazała się optymalna. Dzięki niej po serii zjazdów do alei serwisowej przed 36-latkiem znaleźli się Sergio Perez i Sebastian Vettel.
Kierowca Mercedesa kilkukrotnie grzmiał na własny zespół i krytykował decyzje podjęte przez strategów. Nieco inaczej sytuację widzi jednak Toto Wolff. - To była nasza jedyna szansa. Na oponach nie było już za wiele gumy - powiedział motorsport.com szef niemieckiej ekipy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk
- Między Lewisem a strategami była jakaś dyskusja. Podjęliśmy decyzję, że zjeżdża wcześniej, bo ta strategia miała większy potencjał. Myśleliśmy, że przeskoczymy w ten sposób w klasyfikacji Gasly'ego, ale nieco nam zabrakło - dodał Wolff.
Gdy Hamilton wyjechał z boksów za Gaslym i dodatkowo dowiedział się, że został też wyprzedzony przez Vettela i Pereza, to wpadł w furię. - Oszczędzałem opony, a wy mnie ściągnęliście tak wcześnie - stwierdził aktualny mistrz świata.
- Mieliśmy do wyboru dwie opcje i postawiliśmy na złą. Miał na oponach jeszcze nieco gumy, może starczyłoby mu kilka okrążeń. Są jednak szanse, że Gasly wtedy również wstrzymałby się z pit-stopem. Obawialiśmy się, że będzie nadal blokować Lewisa. Tak czy inaczej, nie mieliśmy idealnych opcji w tym wyścigu - podsumował James Allison, dyrektor techniczny Mercedesa.
Ukończenie GP Monako na siódmym miejscu sprawiło, że Hamilton stracił prowadzenie w klasyfikacji kierowców F1. Brytyjczyk ma 101 punktów. Nowym liderem został Max Verstappen z 105 "oczkami" na koncie.
Czytaj także:
Inwestycja Orlenu w Kubicę zwraca się
Ecclestone: Mosley był dla mnie jak brat