Począwszy od GP Francji w Formule 1 obowiązują surowe regulacje dotyczące elastyczności tylnych skrzydeł. Nowa dyrektywa techniczna FIA to działanie wymierzone m.in. w Red Bull Racing, po tym jak dostrzeżono, że elementy w bolidzie "czerwonych byków" wyginają się mocniej niż powinny. Na czele krucjaty przeciwko elastycznym tylnym skrzydłom stanął Mercedes.
Chociaż nowe przepisy weszły w życie, to i tak Max Verstappen okazał się najlepszym kierowcą GP Francji. - Pokazaliśmy, że nasze osiągi nie zależą od elastycznych skrzydeł czy też ciśnienia w oponach - powiedział agencji GNN Christian Horner, szef Red Bulla, nawiązując do ostatnich plotek w padoku F1.
Jednak nie oznacza to, że sprawa elastycznych skrzydeł dobiegła końca. - Protest? Być może takowy się pojawił - zdradził Helmut Marko, doradca Red Bulla.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
Nie jest bowiem tajemnicą, że Red Bull dopatrzył się nieregulaminowego rozwiązania w bolidzie Mercedesa. Zdaniem stajni z Milton Keynes, Niemcy wykorzystują zbyt giętkie przednie skrzydła. - Z pewnością nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby ich przednie skrzydło uginało się w mniejszym stopniu. FIA nad tym pracuje - dodał Marko.
Zdaniem Marko, nowe regulacje mają zostać wprowadzone w najbliższym czasie. - Jest już wystarczająco dużo filmów potwierdzających elastyczność przedniego skrzydła w Mercedesie. Oczekujemy, że FIA rozwiąże wszystko identycznie, jak w przypadku tylnego skrzydła. Czekam, by zobaczyć, co federacja ma do powiedzenia na ten temat - stwierdził 78-letni Austriak.
Zaciekła walka obu ekip o każdy detal nie powinna dziwić. Po GP Francji liderem klasyfikacji F1 jest Max Verstappen, który ma 131 punktów. Drugi Lewis Hamilton traci do niego 12 "oczek".
Czytaj także:
Robert Kubica znów dostanie szansę
Max Verstappen dumny z pokonania Mercedesa