W ostatnich miesiącach kilkukrotnie dochodziło do sytuacji, w których Max Verstappen i Red Bull Racing próbowali dojechać do mety z wykorzystaniem jednego pit-stopu, podczas gdy lepsza była strategia z dwoma postojami, którą stosował Mercedes i Lewis Hamilton. Widzieliśmy to m.in. w majowym GP Hiszpanii.
Jednak GP Francji było odwetem Red Bulla na Mercedesie. Tym razem to "czerwone byki" postawiły na dwie wizyty u mechaników. Świeże opony w końcówce wyścigu sprawiły, że Verstappen zaczął w ekspresowym tempie odrabiać straty do Hamiltona i sięgnął po zwycięstwo.
- To był odwet za Barcelonę. Po pierwszym pit-stopie Max był mocno naciskany i nie był w stanie odpowiednio zarządzać oponami. Mercedes mówił naszym kierowcom, aby wywierali na nas presję i myśleliśmy, że oni też szykują się na dwa postoje - wyjaśnił motorsport.com Christian Horner.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek startował z kontuzją? Zawodnik uspokaja kibiców!
- Odzew z samochodu był taki, że trudno będzie dotrzeć do mety z wykorzystaniem jednego pit-stopu. Strateg przedstawił nam opcje i powiedział, że nie mamy nic do stracenia. Dlatego pociągnęliśmy za spust. Uwzględniliśmy różne scenariusze, Perez otrzymał alternatywną strategię względem Verstappena. W pewnym momencie nie byliśmy pewni, która z nich zadziała - dodał szef Red Bulla.
Zdaniem Hornera decyzja o postawieniu na dwa pit-stopy była jednak dość odważna. Verstappen zjechał bowiem do alei serwisowej jako lider wyścigu. - Byłoby łatwiej, gdyby Mercedes po pit-stopie utrzymał pozycję na torze i nadal prowadził. Wtedy i tak pociągnęlibyśmy za spust, to ułatwiłoby nam podjęcie decyzji. Jednak takie ruchy w sytuacji, gdy prowadzisz, a wszystkie opony działają jak należy, są odważne - podsumował Brytyjczyk.
Czytaj także:
Formuła 1 nie powinna się mieszać do polityki
Męczarnie Ferrari we Francji