Spekulacje dotyczące George'a Russella nabierają na sile, bo Mercedes ma w najbliższym czasie podjąć decyzję odnośnie składu na sezon 2022. Młody Brytyjczyk należy do programu juniorskiego niemieckiej firmy od roku 2017 i nie jest tajemnicą, że ekipa myśli o nim w kontekście zastąpienia Valtteriego Bottasa.
Wiele do powiedzenia na temat przyszłości Russella nie ma Williams, którego barw 23-latek broni od sezonu 2019. - Kontrakt George'a wygasa z końcem roku. Będzie zatem wolny od przyszłego sezonu. Jednak jemu się podoba w Williamsie. Lubi z nami pracować, widzi dokąd zmierza ekipa - powiedział Jost Capito, którego cytuje motorsport.com.
Zdaniem szefa Williamsa, zespół z Grove nie jest bez szans na zatrzymanie Russella. - George widzi zmiany, które wprowadzamy w życie. Wspiera nas w nich i jest bardzo pozytywnie nastawiony do tego wszystkiego. Oczywiście, gdy będzie miał szansę awansu do Mercedesa, to byłby głupi, gdyby tego nie zrobił. Jeśli jednak taka szansa się nie pojawi, to George pewnie byłby szczęśliwy z pozostania w Williamsie - dodał Capito.
ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski surowo ocenia Zbigniewa Bońka. "Człowiekiem, który zarządza PZPN jest marketingowiec"
Williams jest nawet gotów czekać na ostateczną decyzję Mercedesa i nie będzie podejmować nerwowych ruchów. - Umowa George'a się kończy i zawsze w takiej sytuacji może on przejść do innej ekipy. Rozmowy między nami są normalne. Musimy mieć plan awaryjny, to oczywiste, bo Mercedes może przekonać Russella, ale zobaczymy - stwierdził 62-latek.
Słowa szefa Williamsa oznaczają, że zespół z Grove nie zakontraktuje w najbliższym czasie żadnego kierowcy. - Nie widzę powodu, abyśmy musieli podejmować jakieś działania, zanim Mercedes nie podejmie decyzji - podsumował Capito.
Problem Russella polega na tym, że jako kierowca związany z akademią Mercedesa, ma niewielkie szanse na jazdę w ekipach, które współpracują z Ferrari czy Red Bull Racing. Dlatego może się okazać, że 23-latek będzie skazany na Williamsa.
Czytaj także:
Max Verstappen ma dość teorii spiskowych
Gorąco między Red Bullem a Lewisem Hamiltonem