Max Verstappen przed tygodniem wygrał na Red Bull Ringu wyścig Formuły 1 o GP Styrii, a weekend z GP Austrii również przebiegał pod dyktando Holendra. Jednak w sobotnich kwalifikacjach kierowca Red Bull Racing do ostatnich chwil musiał drżeć o pole position. Wszystko za sprawą niezbyt przemyślanej strategii zespołu.
Verstappen po pierwszym przejeździe w Q3 miał niewielką przewagę nad rywalami. Mimo to, Red Bull postanowił nie kombinować i wypuścił 23-latka jako pierwszego na tor w końcowej fazie kwalifikacji. Holender nie mógł liczyć na jazdę w strudze powietrza za innym bolidem, na czym sporo stracił.
Efekt był taki, że Max Verstappen nie poprawił czasu podczas ostatniego przejazdu w Q3. Zrobił to za to Lando Norris, który przegrał pole position o ledwie 0,048 s. Niewiele zatem brakowało, a Red Bull przegrałby czasówkę na domowym torze. - Nigdy, przenigdy nie róbmy tego więcej. Proszę - powiedział Verstappen przez radio.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: prawdziwe czary! Niesamowity popis Polaków
Holender nie zdążył wypowiedzieć kolejnych zdań, bo w słowo szedł mu szef Christian Horner i inżynier wyścigowy. Obaj zaczęli mu gratulować zwycięstwa w kwalifikacjach. - Tak, mamy pierwsze pole startowe, ale musimy później porozmawiać - uciął dyskusję Verstappen.
W strefie wywiadów po kwalifikacjach do GP Austrii kierowca Red Bulla podkreślał, że Q3 zostało rozegrane przez jego zespół w sposób fatalny. - Cieszę się z pole position, ale nie ze sposobu, w jaki je wywalczyliśmy. Musimy to obejrzeć i przeanalizować - stwierdził.
- Byłem pierwszym bolidem, który wyjechał na tor. Przez to traciłem czas na prostych i było logiczne, że nie poprawię czasu. Wynik z pierwszej części Q3 okazał się na tyle dobry, by wygrać kwalifikacje, ale wolałbym jednak w lepszym stylu kończyć czasówkę - dodał Verstappen.
Holender powiedział też dziennikarzom, że po wyjeździe z garażu był zaskoczony, że jest pierwszym kierowcą na torze. - Następnym razem lepiej będzie zostać w boksach, niż wyjeżdżać jako pierwszy - podsumował.
Czytaj także:
Honda odrzuca teorie spiskowe Mercedesa
George Russell ma dość pecha