Po raz pierwszy trzy wyścigi z rzędu w Formule 1 mieliśmy w roku 2019. Już wtedy szefowie ekip krytykowali ten pomysł i powtarzali "nigdy więcej". Nie mieli jednak wtedy świadomości, że kilka miesięcy później świat wywróci się do góry nogami za sprawą pandemii COVID-19. Organizowanie trzech Grand Prix z rzędu stało się normą w sezonie 2020, bo tylko w ten sposób możliwe było zmieszczenie w kalendarzu odpowiedniej liczby rund.
W sezonie 2021 sytuacja się powtarza. Koronawirus znów miesza w kalendarzu F1, a przez to niedawno ekipy zaliczyły trzy imprezy z rzędu. Prosto z Francji udały się do Austrii, gdzie rywalizowano tydzień po tygodniu.
- Kontynuujemy negocjacje z właścicielem F1, a ponieważ pandemia jeszcze się nie skończyła, to i terminarz się zmienia. Powinniśmy jednak unikać serii trzech wyścigów z rzędu - zaapelował Gunther Steiner, którego cytuje agencja GNN.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale widok! Polska pięściarka relaksuje się na Karaibach
Szef Haasa zwrócił uwagę na to, że takie planowanie kalendarza jest wyczerpujące przede wszystkim dla członków rodzin i mechaników, którzy spędzają wiele czasu poza domem, a zarabiają ledwie kilka, kilkanaście tysięcy dolarów miesięcznie.
Tymczasem już na początku września zaplanowano kolejne trzy wyścigi F1 z rzędu (Belgia-Holandia-Włochy), a do kolejnej takiej serii ma dojść jesienią (USA-Meksyk-Brazylia). - Lepiej mieć kilka serii, gdzie są dwa wyścigi z rzędu, niż kilka z trzema Grand Prix jeden po drugim - ocenił szef Haasa.
- Zespoły spędzają mnóstwo czasu poza domem. Praca na wyścigach sama w sobie jest dużym stresem, a rozłąka od rodziny tego nie ułatwia. Jestem pewien, że pomyślimy i porozmawiamy o tym, by mniej było takich serii - dodał Steiner.
- Jeszcze trudniej jest to wszystko zorganizować, gdy zmienia się państwa i strefy czasowe. Akurat w Austrii zostawaliśmy na miejscu, więc w poniedziałek po pierwszym wyścigu wszyscy dostali czas wolny. Jeśli jednak musisz lecieć z jednego państwa do drugiego, to odpoczywasz co najwyżej w samolocie - stwierdził szef Haasa.
Liberty Media, właściciel F1, może jednak zignorować narzekania szefów ekip. Amerykańska firma dąży do tego, by kalendarz składał się nawet z 25 wyścigów i dołącza do mistrzostw kolejnego wyścigu - chociażby GP Arabii Saudyjskiej i GP Miami. Tegoroczna kampania, mimo pandemii koronawirusa, ma składać się z 23 rund. Jeśli uda się tego dokonać, będzie to rekordowo długi sezon F1.
Czytaj także:
Alfa Romeo ma już następcę Kimiego Raikkonena?
Ogromna zmiana w Williamsie