F1. George Russell rzuca wyzwanie Lewisowi Hamiltonowi. W Mercedesie posypią się iskry?
George Russell myślami jest już w Mercedesie. 23-latek stwierdził, że każdy kierowca F1 marzy o tym, by zmierzyć się z największym rywalem w stawce. Brzmi to niczym wyzwanie rzucone Lewisowi Hamiltonowi. Ta wypowiedź powinna dać Niemcom do myślenia.
Dla kierowcy Williamsa oznaczałoby to ogromny skok w karierze, bo ostatnie trzy lata spędza on w niezbyt konkurencyjnym samochodzie. 23-latek nie ma wątpliwości, że w Mercedesie mógłby wygrywać z Hamiltonem.
- Każdy chce się zmierzyć z najlepszym kierowcą w F1. Każdy z nas wierzy w siebie. Takie wyzwanie podobałoby mi się. Tak naprawdę byłbym pozbawiony presji. W tej sytuacji mógłbym tylko wygrać - powiedział Russell w rozmowie z "Autocar".
ZOBACZ WIDEO: "To było absolutnie skandaliczne". Eksperci grzmią po meczu Anglia - Dania- Takie nastawienie miałbym, gdyby przyszło mi się mierzyć z jednym z najlepszych kierowców wszech czasów w F1. Nie masz nic do stracenia. W tej samej sytuacji jest teraz Sergio Perez w Red Bullu. Nie ma presji, więc wyjeżdża na tor i cieszy się tym. Pokazuje, na co go stać - dodał obecny kierowca Williamsa.
Russell zwrócił uwagę na to, że startował już w Mercedesie w GP Sakhir, gdy zastępował chorego Hamiltona. - Wierzę w siebie i czuję się gotowy do walki o wygrane i tytuł mistrza świata. Już w Bahrajnie pod koniec ubiegłego roku miałem spore wyzwanie przed sobą, bo musiałem wsiąść za kierownicę nieznanego bolidu bez żadnego przygotowania - stwierdził.
- Inni kierowcy pokazują, jak trudno jest przeskakiwać między bolidami i od razu mieć odpowiednią prędkość. Sam byłem daleki od optymalnej formy wtedy. Mimo to, wykonałem świetną robotę. Dlatego myślę, że jestem gotowy na szansę w Mercedesie - podsumował Russell.
Pytanie, jak na ten wywiad zareaguje kierownictwo Mercedesa. Ostatnie czego chcieliby szefowie ekipy z Brackley to wewnętrzna walka Hamiltona z Russellem. Starcie dwóch pokoleń może mieć fatalne skutki, o czym przekonali się niedawno w konkurencyjnym Ferrari, gdzie dość niespodziewanie Charles Leclerc zdominował dotychczasową gwiazdę zespołu - Sebastiana Vettela.
Czytaj także:
Formule 1 grozi klapa! "Nie ma dużych nadziei"
Zapowiadają się powroty do F1! Mowa o dwóch kierowcach