Daniel Ricciardo ma za sobą dwa lata w Renault, gdzie pozbawiony był szansy walki o czołowe lokaty w Formule 1, co jednak tłumaczono kiepskim bolidem francuskiej ekipy. Transfer do McLarena był dla Australijczyka szansą, aby ponownie zameldować się w ścisłej czołówce F1 i walczyć nawet o podia.
McLaren dysponuje w tym roku dobrym bolidem, co potwierdzają wyniki - ekipa plasuje się na trzeciej pozycji w klasyfikacji konstruktorów F1, a Lando Norris pojawiał się już na "pudle". Jednak Daniel Ricciardo regularnie zawodzi i nie jest w stanie zbliżyć się tempem do młodszego Brytyjczyka.
- Daniel sam najlepiej wie, gdzie musi się poprawić. Nie ma wymówek. Musi ciężko pracować i mam nadzieję, że w końcu znajdzie się w czołówce, bo potrzebujemy dwóch równo punktujących kierowców, jeśli mamy utrzymać się na podium mistrzostw F1 - powiedział wprost Zak Brown, którego cytuje agencja GNN.
ZOBACZ WIDEO To pięta achillesowa cyklu Grand Prix. Potrzeba reformy!
Amerykanin dostrzega symptomy poprawy formy u Ricciardo. - Zbliża się do Norrisa. Jego tempo wyścigowe jest lepsze niż kwalifikacyjne, ale to też pokazuje, jak dobry jest Norris. Lando udowodnił już kilkukrotnie, że jest niesamowitym kierowcą. Daniel ma naprawdę trudnego rywala - dodał Brown, szef McLarena.
Wcześniej Ricciardo odnosił sukcesy w F1 za kierownicą Red Bull Racing. Dlatego w McLarenie wierzą, że kierowca w końcu wróci na poziom prezentowany przed sezonem 2019. - Byłem bardzo zadowolony z jego występu w Austrii, gdzie miał dobry wyścig, sporo wyprzedzał i zdobył cenne punkty - ocenił Andreas Seidl, który kieruje ekipą z Woking.
- Przez ostatni tydzień ciężko pracowaliśmy, aby wykonać krok naprzód pod względem kwalifikacji. Jestem, co do tego optymistycznie nastawiony. Niedługo Daniel będzie znów w czołówce kwalifikacji - dodał Seidl.
Potwierdzeniem słów Seidla mogą być wyniki kwalifikacji do GP Wielkiej Brytanii. W nich Norris i Ricciardo zajęli szóste i siódme miejsce. Obu kierowców McLarena dzieliło tylko 0,002 s.
Czytaj także:
Alfa Romeo podjęła kolejną ważną decyzję
Lewis Hamilton nie powiedział ostatniego słowa