Fernando Alonso był gwiazdą pierwszego w historii Formuły 1 sprintu kwalifikacyjnego. Podczas trwającej 100 kilometrów rywalizacji dwukrotny mistrz świata F1 najpierw wykazał się świetnym startem, a następnie agresywnie bronił swoich pozycji. W pewnym momencie ostrzeżono go nawet, by nie powtarzał niektórych manewrów.
Pytany później przez dziennikarzy, Alonso stwierdził, że "będzie taki sam przez resztę sezonu" i dodał, że "pozostanie po ciemnej stronie mocy".
39-latek postanowił wytłumaczyć się ze swoich słów. Hiszpan wyjaśnił, że nie będzie przesadzał z agresywnością na torze. - Zawsze byłem czysto jeżdżącym kierowcą i takim pozostanę. Myślę, że w tej chwili jestem jednym z nielicznych, którzy nie mają punktów karnych - powiedział Alonso, którego cytuje motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak spędza wakacje dziewczyna Ronaldo
Kierowca Alpine dodał, że jego słowa były efektem frustracji, bo dwa tygodnie wcześniej przy okazji GP Austrii na pierwszym okrążeniu sporo stracił wskutek ostrej jazdy rywali. Tam Daniel Ricciardo wyjechał poza tor i w ten sposób wyprzedził Fernando Alonso, ale nie oddał później rywalowi pozycji. Ricciardo, choć zyskał pozycję, nie został ukarany.
- Mówiłem o ciemnej stronie mocy, bo czułem się jak idiota w Austrii, gdy przestrzegałem zasad, a inni tego nie robili. Staramy się rozmawiać z dyrekcją wyścigu i czasem zostajemy bez odpowiedzi. Ja nie chcę płakać, czy narzekać na innych, tak jak to robią inni - dodał dwukrotny mistrz świata F1.
- Staraliśmy się zachować uczciwie, próbowaliśmy powiedzieć sędziemu "hej, on dotknął piłki ręką w polu karnym". Jednak sędziowie nic nie zrobili. Skoro inni mogą tak pogrywać, to my też. Najwyraźniej pewne manewry w F1 są dozwolone, więc je też stosujemy - podsumował Alonso.
Czytaj także:
Mercedes naciskał na sędziów?
Raikkonen wzywa Alfę Romeo do pobudki