Kraj niechętnie widziany w F1. "Przyjedź i sam zobacz"

Twitter / Saudi Arabian GP / Na zdjęciu: budowa toru F1 w Arabii Saudyjskiej
Twitter / Saudi Arabian GP / Na zdjęciu: budowa toru F1 w Arabii Saudyjskiej

Arabia Saudyjska zapłaciła miliony dolarów, by móc gościć wyścig F1. Nie wszystkim się to jednak podoba, bo w kraju ma dochodzić do łamania praw człowieka. - Przyjedźcie do nas, a potem oceniajcie - mówi książę Khalid Bin Sultan Al Faisal.

W tym artykule dowiesz się o:

Arabia Saudyjska to nowy kraj w Formule 1 - pierwszy wyścig na torze ulicznym w Dżuddzie rozegrany zostanie 5 grudnia. Nie brakuje przy tym kontrowersji, bo tamtejszy reżim regularnie ma łamać prawa człowieka. Udowodniono mu m.in. zabójstwo dziennikarza, prześladowane są też osoby o innych poglądach, a kobiety nie mogą liczyć na pełnię praw.

W związku z tym pojawiły się głosy krytyki, że F1 nie powinna organizować wyścigów w takich państwach. Uwagę na to zwracało m.in. Amnesty International. Zdaniem organizacji, wyścig będzie służył tamtejszym władzom za próbę przykrycia problemu związanego z prawami człowieka w Arabii Saudyjskiej.

Nawet Lewis Hamilton stwierdził w jednym z wywiadów, że ma "ogromny problem" z tym, że F1 pojawia się w niedemokratycznych państwach, które nie szanują podstawowych praw.

ZOBACZ WIDEO: Odważne słowa! Mateusz Gamrot nie gryzie się w język: Gram grubo!

Do dyskusji na ten temat włączył się książę Khalid Bin Sultan Al Faisal, który jest promotorem GP Arabii Saudyjskiej i szefem tamtejszej federacji motorowej. - Spotkałem się na Silverstone z kilkoma kierowcami. Nie wymienię ich nazwisk, ale akurat Hamiltona nie było w tym gronie. Odniosłem się do ich obaw związanych z prawami człowieka - zdradził książę, którego cytuje motorsport.com.

- Powiedziałem wszystkim "nic nie opowiem o moim kraju, przyjedź do Arabii Saudyjskiej, zobacz ją, a potem sam wydaj osąd". Cokolwiek bym powiedział o mojej ojczyźnie, to lepiej aby kierowcy sami spotkali się z miejscową ludnością i wyrobili sobie opinię na temat praw człowieka - dodał Khalid Bin Sultan Al Faisal.

Arabia Saudyjska w ostatnim okresie mocno promuje się poprzez sport. Kraj zaczął organizować Rajd Dakar oraz wyścigi Formuły E. Za prawa do F1 zapłacił kilkadziesiąt milionów dolarów, a dodatkowo firma paliwowa Aramco została jednym z głównych sponsorów F1.

Łamaniem praw człowieka w Arabii Saudyjskiej zdaje się nie przejmować sama Formuła 1, choć równocześnie królowa motorsportu prowadzi akcję "We Race As One", która promuje równość i tolerancję.

Czytaj także:
Szejkowie wyłożą pieniądze na kolejny wyścig F1?
Czarne chmury nad GP Holandii

Źródło artykułu: