Lider F1 nie gryzł się w język. "Hamilton wymachiwał flagą, jakby nic się nie stało"
Briefingi przed GP Węgier sprawiły, że na nowo rozgorzała dyskusja między Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem. Kierowca Red Bulla jasno wyjaśnił, dlaczego oskarża Brytyjczyka o brak szacunku, po tym jak ten spowodował ich wypadek.
Verstappen zaraz po wypadku, będąc w szpitalu na badaniach, oskarżył kierowcę Mercedesa o niesportowe zachowanie i brak szacunku. 23-latek miał na myśli sposób, w jaki aktualny mistrz świata F1 celebrował zwycięstwo w GP Wielkiej Brytanii.
Po tamtych wydarzeniach Verstappen odbył z Hamiltonem rozmowę telefoniczną, ale zdania na temat całej sytuacji nie zmienił. - Brak szacunku jest wtedy, gdy jeden kierowca jest w szpitalu, a drugi wymachuje flagą, jakby nic się nie stało, podczas gdy to on wjechał w rywala i doprowadził do wypadku, którego siła uderzenia wyniosła 51G - powiedział kierowca Red Bulla dziennikarzom, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Odważne słowa! Mateusz Gamrot nie gryzie się w język: Gram grubo!- Nie chodzi mi wyłącznie o tę sytuację, ale też o reakcję całego zespołu. Nie świętujesz wygranej w taki sposób, gdy sięgasz po nią w takich okolicznościach. Dlatego uważam zachowanie Hamiltona i Mercedesa za brak szacunku. Oni pokazali, jacy są naprawdę. Prawda wychodzi na jaw, gdy jesteś pod presją - dodał Holender.
Kierowca Red Bulla nie chciał przy tym zdradzać szczegółów prywatnej rozmowy z Hamiltonem. - Zadzwonił do mnie, to fakt. Nie muszę jednak publicznie wchodzić w szczegóły prywatnej rozmowy - skomentował.
GP Węgier to jednak dla Verstappena okazja, by zapomnieć o tym, co miało miejsce na Silverstone. - Nie możemy zmienić wyniku. Nie jestem zadowolony z tego, co tam się wydarzyło. Zwłaszcza że straciłem tyle punktów do klasyfikacji F1 przez kogoś innego. Jest jak jest. Uderzyłem mocno w bariery, co nigdy nie jest dobre. Jednak postaramy się zrobić wszystko, by na Węgrzech mieć dobry weekend - podsumował Verstappen.
Czytaj także:
Robert Kubica wraca do bolidu F1!
Alfa Romeo boi się George'a Russella