Gwiazda F1 porównana do nazistów. Wszystko przez wsparcie dla LGBT

Tegoroczne GP Węgier przeszło do historii, ale w kraju nadal spore emocje budzi fakt, że Lewis Hamilton i Sebastian Vettel sprzeciwili się tamtejszej ustawie anty-LGBT. Jeden z polityków partii Fidesz porównał nawet Vettela do nazistów.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Sebastian Vettel Materiały prasowe / Aston Martin / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Sebastian Vettel wywołał sporo kontrowersji przy okazji GP Węgier. Niemiec wykorzystał weekend Formuły 1 na Hungaroringu, by protestować przeciwko przepisom anty-LGBT wprowadzonym w tym kraju. Ustawa przeforsowana przez rząd Viktora Orbana zabrania osobom ze środowisk LGBT występowania w telewizji, zaś w szkołach wprowadza zakaz rozmów o homoseksualistach czy operacjach zmiany płci.

Kierowca Aston Martina nazwał tego typu regulacje "żenującymi" i wykonywał kolejne gesty wsparcia dla węgierskiej społeczności LGBT. 34-latek zdecydował się m.in. na ubranie butów w kolorach tęczy.

Przed samym wyścigiem F1 kierowca z Niemiec założył koszulkę w kolorach tęczy z napisem "Same Love". Nie zdjął jej przed odegraniem hymnu państwowego, za co został ukarany przez Formułę 1. Na tym jednak nie koniec sprawy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tekturowe łóżka w Tokio robią furorę. Słynna tenisistka pokazała zdjęcia

Tamas Deutsch, europarlamentarzysta należący do rządzącej na Węgrzech partii Fidesz, porównał Vettela do nazistów. Węgierski polityk zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie z igrzysk olimpijskich w roku 1936, na którym widać nazistowski gest pozdrowienia.

"Niemcy zawsze byli dobrzy w posługiwaniu się politycznie poprawną symboliką na imprezach sportowych, zgodnie z aktualnymi trendami. Wszystko tutaj jest subtelne, kulturalne, europejskie. Ci, którzy wiedzą, zrozumieją ten przekaz" - napisał Deutsch, nawiązując do zachowania Vettela w GP Węgier.

Reprymendy dla Sebastiana Vettela za niezdjęcie tęczowej koszulki z napisem "Same Love" nie rozumie Lewis Hamilton. Aktualny mistrz świata F1 zapowiedział, że przy okazji kolejnego wyścigu założy podobny t-shirt i okaże w ten sposób wsparcie koledze z toru. Z kolei Niemiec odniósł się do pomysłu dotyczącego zlicytowania kontrowersyjnej koszulki i przekazania zgromadzonych w ten sposób środków na cele charytatywne.

- Możemy o tym porozmawiać. Musimy tylko wymyślić odpowiednią formułę, aby wyciągnąć z tego jak najwięcej. Jestem absolutnie gotowy, by założyć tę koszulkę jeszcze raz - powiedział Vettel w niemieckim Sky.

Natomiast Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1, wyjaśnił mediom, że czterokrotny mistrz świata nie został ukarany za treści na koszulce czy też wsparcie dla LGBT, ale za sam fakt niezdjęcia t-shirtu. - Na początku tego roku, po wewnętrznych dyskusjach z FIA i Formułą 1, wyjaśniliśmy, że podczas hymnu kierowcy mają mieć jedynie kombinezony. Sytuacja z Sebastianem wydarzyła się po raz pierwszy - powiedział.

Całe zamieszanie wynika z faktu, że krótko przed odgrywaniem hymnu państwowego na polach startowych odbywa się ceremonia, w trakcie której Formuła 1 promuje kampanię "We Race As One", która sprzeciwia się m.in. rasizmowi. Kierowcy mają wtedy okazję, by zamanifestować swoje poglądy. Większość z nich ubiera wówczas koszulki z napisem "No Racism". W niedzielę trzech z nich (Carlos Sainz, Valtteri Bottas i Lance Stroll) zapomniało je zdjąć. Oni również otrzymali reprymendy, tak jak i Sebastian Vettel.

Czytaj także:
Spowodujesz wypadek, będziesz płacił?
George Russell rozpłakał się po wyścigu

Czy Formuła 1 powinna angażować się w sprawy polityczne?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×