Ferrari jeszcze w sierpniu chwaliło się, że po przerwie wakacyjnej wprowadzi "znaczące" poprawki do swojej jednostki napędowej, aby jak najlepiej przygotować się do sezonu 2022, kiedy to wejdą w życie przepisy zamrażające rozwój silników w Formule 1. Ostatecznie w GP Belgii w bolidach Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza zamontowano dotychczasowe maszyny.
Jak się okazuje, w kolejnych wyścigach F1 kierowcy Ferrari także będą musieli skorzystać z silników w starszej specyfikacji. - Na Monzy również nie będziemy mieć nowych jednostek. Nie zadecydowaliśmy jeszcze o terminie skorzystania z nowych maszyn - powiedział racingnews365.com Laurent Mekies, dyrektor sportowy Ferrari.
- Kalendarz końcówki sezonu 2021 właśnie się zmienił, więc musimy się przyjrzeć dokładnie temu i podjąć decyzję, gdzie najlepiej wprowadzić nowy silnik. Na pewno nie będzie to jednak na Monzy w połowie września - dodał Mekies.
Ferrari obecnie walczy o trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1 z McLarenem. Dla zespołu z Maranello ważniejsze od tegorocznych wyników są jednak przygotowania do sezonu 2022. Dlatego Włosi są w stanie poświęcić obecną kampanię i skorzystać z nowych silników na takich torach, które dają bardziej reprezentatywny ogląd.
Na dodatek nad Leclercem i Sainzem wisi widmo karnego przesunięcia na polach startowych. Zgodnie z regulaminem F1, każdy kierowca może wykorzystać maksymalnie trzy silniki w trakcie sezonu, a Monakijczyk i Hiszpan wypełnili już tę pulę.
Czytaj także:
Koniec złudzeń dla Roberta Kubicy
Szokujące słowa byłego szefa F1
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko