Szokujące słowa byłego szefa F1. Porównał wyścig do sytuacji w Afganistanie

Bernie Ecclestone przez lata rządów w F1 przyzwyczaił do kontrowersji. 90-latek szokuje nawet po odejściu z królowej motorsportu. Brytyjczyk wyjawił, że wymusiłby na kierowcach start w GP Belgii, a sytuację porównał do działań wojska w Afganistanie.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Bernie Ecclestone Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Bernie Ecclestone
GP Belgii zamieniło się w farsę, bo kierowcy Formuły 1 narzekali na niemal zerową widoczność. W tej sytuacji kibice przez wiele godzin mokli na trybunach, by ostatecznie zobaczyć jak bolidy pokonują trzy okrążenia, czym wypełniono regulaminowy wymóg dotyczący sklasyfikowania zawodników i przydzielenia im połowy należnych punktów.

Zachowania szefów F1 i dyrekcji wyścigowej nie rozumie Bernie Ecclestone, który zarządzał królową motorsportu przez ponad 40 lat. - Gdyby to zależało ode mnie, to powiedziałbym zespołom i kierowcom, że skoro o godz. 15 leje deszcz, to możemy przesunąć start o godzinę i liczyć, że pogoda się zmieni. Jednak później wyścig się zacznie i to od was zależy, czy weźmiecie w nim udział - powiedział Ecclestone dla "The Telegraph".

Zdaniem 90-latka, w ubiegłą niedzielę na Spa-Francorchamps zabrakło kogoś, kto podejmowałby męskie decyzje. - Jeśli kierowcy chcieliby ryzykować, by zdobyć punkty, to byłaby ich decyzja. Gdyby sytuacja działa się w wojsku i powiedziano, że trzeba lecieć do Afganistanu, to można by to skwitować słowami, że nie będzie tam bezpiecznie, ale nie mamy wyboru - dodał były szef F1.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Co dalej z Kennethem Bjerre i Krzysztofem Kasprzakiem w GKM-ie?

- Nie masz wpływu na pogodę, ale masz wpływ na to, jak radzisz sobie z sytuacją. W Belgii nikt nie chciał brać odpowiedzialności za decyzje. Efekt był taki, że wszyscy popełnili błędy - stwierdził Ecclestone w rozmowie z "F1 Insider".

90-latek wyjątkowo zgodził się z Lewisem Hamiltonem, że niedzielny wyścig F1 był farsą, a działania podejmowane przez dyrekcję wyścigową podyktowane były jedynie kwestiami finansowymi. - Są pewne umowy. Rozpoczęcie wyścigu i pokonanie minimalnego dystansu określonego w regulaminie jest spełnieniem zapisów tych kontraktów. Skoro to zrobiono, to organizator Grand Prix musi zapłacić za organizację wyścigu Formule 1 - zdradził Ecclestone.

Brytyjczyk przypomniał też wydarzenia z roku 1976, kiedy to Niki Lauda wycofał się z rywalizacji, bo uznał, że warunki na torze są zbyt niebezpieczne. W tej sytuacji po tytuł mistrzowski w strugach deszczu sięgnął James Hunt.

- To była nasza pierwsza globalna transmisja telewizyjna. Chciałem, by wyścig się zaczął, więc powiedziałem wszystkim, że nie zmuszam ich do jazdy. "Jeśli nie chcesz się ścigać, to tego nie rób, ale wyścig i tak się rozpocznie" - to powtarzałem kierowcom. Lauda zjechał do boksów po pierwszym okrążeniu i pomyślałem, że to jest w porządku - stwierdził były szef F1.

Ecclestone wezwał Liberty Media do oddania pieniędzy za bilety kibicom, którzy byli obecni na GP Belgii. - Zarobili pieniądze na tych głupich, kilku okrążeniach za samochodem bezpieczeństwa. Powinni zatem zrekompensować ludziom to, że stali na deszczu przez dziesięć godzin - podsumował.

Czytaj także:
Alfa Romeo krytykuje Formułę 1
"Pieniądze przemówiły". Lewis Hamilton atakuje F1

Czy jesteś zaskoczony słowami Berniego Ecclestone'a?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×