Robert Kubica ustawił się na polach startowych Formuły 1 po raz pierwszy od zakończenia sezonu 2019, kiedy to rywalizował w królowej motorsportu w barwach Williamsa. Polak pokazał się z dobrej strony, pomimo niewielkiego doświadczenia za kierownicą bolidu C41 i został sklasyfikowany na 15. miejscu.
Kubica w GP Holandii zaprezentował kilka manewrów obronnych w walce z Sebastianem Vettelem, w samej końcówce wyprzedził też Nicholasa Latifiego. Czy to najlepszy dowód na to, że Polak odzyskał tym wyścigiem radość ze ścigania w F1?
- Mówiłem zawsze, że w F1 nie ma miejsca na frajdę. Nawet jak walczyłem w czołówce kilkanaście lat temu, to tak nie było. Poczucie frajdy i satysfakcji masz dopiero po wyścigu. Ja tak do tego podchodzę. Pojadę do domu usatysfakcjonowany - powiedział Robert Kubica w Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramka-marzenie! Można oglądać do znudzenia
- Był to mój pierwszy dzień w F1 od roku 2010, kiedy mogłem się znów pościgać. Byłem w sezonie 2019 w F1, ale tam miejsca na ściganie nie było. Tutaj, chociaż GP Holandii było samotne w moim wykonaniu, bo taka była strategia, to były momenty ścigania. Nie było łatwo, ale podszedłem do tego z głową. Cieszę się, bo to był solidny wyścig - dodał rezerwowy Alfy Romeo.
Krakowianin w telewizyjnym wywiadzie podkreślił, że ma niewielkie doświadczenia z tegorocznym bolidem Alfy Romeo, co też miało wpływ na jego postawę. - Są elementy, w których jestem nowicjuszem. Jednak z pewnych rzeczy jestem bardzo zadowolony, nawet jeśli można je było zrobić lepiej - skomentował.
- Na pierwszym okrążeniu podjąłem dobre decyzje. Zblokowałem przednią lewą oponę na dojeździe do zakrętu jedenaście i byłem tym zaskoczony, ale też się nie dziwię, bo nie wiedziałem, ile przyczepności jest na torze. Te bolidy tracą naprawdę dużo docisku jadąc za kimś. Zapomniałem o tym, bo w roku 2019 docisku było mało, nawet jak jechało się samemu - przeanalizował swój wyścig.
Strategia Alfy Romeo względem Kubicy zakładała jazdę na jeden pit-stop. Dlatego Polak przejechał 40 okrążeń na pierwszym komplecie opon, co nie było dla niego łatwe. - Na początku było nieźle, potem była faza degradacji ogumienia i zwolniłem. Następnie byłem dublowany i to utrudniło mi wyścig, bo na zużytych oponach przyczepność była niska. Zaakceptowałem to, nie przesadzając i dbając o opony - wyjaśnił Kubica.
W padoku F1 panuje przekonanie, że zmagający się z koronawirusem Kimi Raikkonen nie zdoła wrócić do rywalizacji już na GP Włoch (10-12 września). Czy to oznacza kolejny start Roberta Kubicy? Jaka jest jego przyszłość? - Taka, że za trzy godziny mam samolot do domu, na który nie wiem, czy zdążę - stwierdził.
- Nie wiem, co potem się wydarzy. Mam nadzieję, że Kimi wyzdrowieje jak najszybciej. W F1 wszystko może się zdarzyć. Jeśli to będzie możliwe, to Kimi będzie we Włoszech. Nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości - podsumował kierowca Alfy Romeo.
Czytaj także:
Holandia boi się koronawirusa przed wyścigiem F1
Kimi Raikkonen powrócił do domu