Aby urozmaicić wyścigi Formuły 1, od wielu lat obowiązuje przepis, który nakazuje kierowcom skorzystanie z dwóch różnych mieszanek w trakcie rywalizacji. To wymusza na ekipach zastosowanie co najmniej jednego pit-stopu. Jednak ta reguła nie obowiązuje w trakcie deszczowych Grand Prix.
W niedzielę w GP Turcji bez pit-stopu do mety próbowali dojechać Charles Leclerc i Lewis Hamilton, ale ich opony przejściowe w końcówce były tak mocno zużyte, że ostatecznie Ferrari i Mercedes wezwały swoich liderów do alei serwisowej. Jako jedyny bez wizyty u mechaników finiszował Esteban Ocon.
- Był moment w wyścigu, gdy walczyłem z Vettelem. Wtedy się zastanawialiśmy, czy powinienem był jechać dalej, czy może zjechać do alei serwisowej - tłumaczył później kierowca Alpine w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
- Miałem naprawdę dobre tempo, opony były w niezłym stanie i pomyślałem, że warto podjąć ryzyko. Ostatecznie to się opłaciło. Dostaliśmy małą nagrodę w postaci jednego punktu za dziesiąte miejsce - dodał Ocon.
Ocon znalazł się w podobnej sytuacji jak Leclerc i Hamilton. Przesychający tor sprawił, że opony zaczęły się mocniej zużywać. - Zastanawialiśmy się, czy przednia opona w ogóle przetrwa. Była bardzo zniszczona i nawet z zewnątrz było widać, że wystają z niej elementy - stwierdził Francuz.
Na mecie przewaga Ocona nad jedenastym Antonio Giovinazzim była minimalna. Jednak on sam jest przekonany, że niewiele brakowało, a w ogóle nie byłoby go na finiszu GP Turcji. - Jeszcze jedno okrążenie i miałbym "kapcia". Ba, dwa zakręty więcej i Giovinazzi by mnie wyprzedził. To było ryzykowne posunięcie, ale warte zachodu - ocenił reprezentant ekipy z Enstone.
Czytaj także:
To może być niemałe zaskoczenie! W roli głównej Kubica
Ferrari podjęło ryzyko ze strategią. Była szansa na zwycięstwo?