Na torze COTA w Austin pojawiło się wiele postaci ze świata muzyki, filmu i sportu, aby na własne oczy obserwować wyścig Formuły 1 o GP USA. W padoku można był dostrzec m.in. aktora Bena Stillera, koszykarza Shaquille'a O'Neala czy raperkę Megan Thee Stallion. To właśnie incydent z piosenkarką położył się cieniem na GP USA.
Raperka przed wyścigiem przebywała na polach startowych i robiła sobie zdjęcia z bolidami F1, podczas gdy podszedł do niej Martin Brundle ze Sky Sports. Zapytał ją m.in. o to czy będzie rapować i komu kibicuje w GP USA.
- Nie mam żadnego rapu dla was, przepraszam - powiedziała Megan Thee Stallion, po czym do akcji wkroczył jej ochroniarz. Ten odepchnął eksperta Sky Sports i uniemożliwił mu dalsze zadawanie pytań.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włoska piękność podbija internet
- Myślę, że jest szczęśliwa. Okej, szefie, nie ma problemu - skomentował Brundle. Na sugestię, że nie może rozmawiać z piosenkarką odpowiedział, że może to zrobić, bo "właśnie to zrobił".
Ten incydent wywołał burzę w mediach społecznościowych. Część kibiców twierdzi, że skoro celebryci są zapraszani na wyścigi F1, to nie powinni być traktowani jak święte krowy. Piosenkarka będąc na torze powinna mieć świadomość, że zostanie poproszona o wywiad.
"Czułem się już pod presją gwiazd na polach startowych, ale miało to miejsce, gdy stali na nich Senna, Prost, Schumacher, Mansell, Piquet i inni. Ochroniarze w tym miejscu mi nie przeszkadzają, bo każdy ma robotę do wykonania. Mogliby się jednak nauczyć manier i szacunku do innych osób, które wykonują pracę w F1" - skomentował całe zajście Brundle na Twitterze.
Nie był to jedyny incydent z udziałem Martina Brundle'a podczas GP USA. Były kierowca F1 i ekspert Sky Sports próbował też porozmawiać z Sereną Williams na temat nadchodzącego wyścigu, ale była najlepsza tenisistka świata kompletnie go zignorowała.
Czytaj także:
Mercedes już nie jest nieomylny. Kolejny błąd Niemców
Tanio już było. Zespoły F1 na sprzedaż za 1 mld dolarów?