Guanyu Zhou w niższych seriach wyścigowych startował dotąd z numerem 33, ale ten w Formule 1 należy do Maxa Verstappena, więc awans do królowej motorsportu wiąże się dla Chińczyka z poważną zmianą. Po długich namysłach 22-latek postawił na numer 24. Wybór ten nie jest przypadkowy. W ten sposób nowy kierowca Alfy Romeo chce uczcić pamięć Kobego Bryanta.
- Numer 24 to głównie zasługa Kobego. Stanowi dla mnie ogromną inspirację. Gdy byłem dzieckiem, jeszcze zanim zacząłem karierę w motorsporcie, oglądałem mecze koszykówki. On wtedy grał w Los Angeles Lakers, a ja im kibicowałem - powiedział chiński kierowca, cytowany przez racefans.net.
- Jestem wielkim fanem Kobego. Słuchałem jego historii, tego jak ciężko pracował, by dostać się na szczyt, mimo że był jednym z najlepszych koszykarzy na świecie. Opowiadał o tym, jak budził się o godz. 4 nad ranem, by jechać na trening, potem zabrać córki do szkoły, znów wrócić na trening. To imponujące, gdy jesteś na takim poziomie, a nadal pracujesz ciężej niż wszyscy wokół - dodał Zhou.
Młody kierowca zdradził, że również jego kask jest wzorowany koszykówką i Bryantem. Podobnie powinno być w sezonie 2022. - Bardzo lubię kolor fioletowy i żółty (barwy Los Angeles Lakers - dop. aut.), stąd takie barwy na moim kasku. To przez Kobego. Na dodatek, jeśli dodamy 2 i 4, to wychodzi nam 6, a to szczęśliwa liczba dla Chińczyków - stwierdził Guanyu Zhou.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Kierowca z Państwa Środka w sezonie 2022 będzie jednym z dwóch nowych kierowców w Alfie Romeo. Kontrakt ze szwajcarską ekipą podpisał też Valtteri Bottas. Rezerwowym zespołu z Hinwil przez kolejny rok pozostanie Robert Kubica.
Kobe Bryant uważany jest z kolei za jednego z najlepszych graczy w historii NBA. W najlepszej koszykarskiej lidze świata spędził dwie dekady, wygrywając przy tym pięć tytułów mistrzowskich z Los Angeles Lakers. Grał z numerem 24 przez ostatnich 10 lat, wcześniej jego znakiem rozpoznawczym był numer 8.
Bryant zginął wraz z córką Gianną w styczniu 2020 roku w katastrofie helikoptera w Calabasas w stanie Kalifornia.
Czytaj także:
Kierowca F1 wraca do domu. Czeka go dwutygodniowa kwarantanna
Robi się gorąco w F1. "Jestem traktowany inaczej niż inni"