Powrócą koszmary Lewisa Hamiltona? To już raz się wydarzyło
Lewis Hamilton bardzo dobrze pamięta sezon 2016, w którym poniósł porażkę z Nico Rosbergiem. Brytyjczyk, choć wygrał GP Abu Zabi, przegrał wówczas tytuł mistrzowski. Czy teraz koszmary kierowcy Mercedesa powrócą?
Ostatecznie do tego nie doszło - Hamilton był pierwszy, Rosberg drugi i tytuł mistrzowski powędrował na konto kierowcy z Niemiec. Była to równocześnie jedyna porażka Brytyjczyka w erze hybrydowej w F1. W pozostałych sezonach (2014-2015 i 2017-2020) nie miał on sobie równych.
Teraz 36-latek znów znajduje się w trudnym położeniu. Taką samą liczbę punktów ma Max Verstappen i dodatkowo w sobotę zgarnął on pole position do wyścigu o GP Abu Zabi. - Widzę milion różnic między tymi sytuacjami. To inny scenariusz. Teraz czuję się milion razy lepiej niż wtedy. Jest całkiem dobrze - powiedział Lewis Hamilton na konferencji prasowej po kwalifikacjach, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czekaPytany przez dziennikarzy, co się zmieniło względem sytuacji w roku 2016, Hamilton stwierdził, że "nie jest to coś, w co chciałby się jakoś mocno zagłębiać". - Po prostu jestem w innym miejscu niż wtedy - dodał reprezentant Mercedesa.
- Spotkałem się w życiu z różnymi przeciwnościami i tym razem po prostu znajduję się w innym i znacznie szczęśliwszym miejscu - podkreślił Hamilton.
W pamiętnym sezonie 2016 Hamilton kilkukrotnie miał problemy z niezawodnością Mercedesa, doprowadził też do kolizji z Rosbergiem w GP Hiszpanii. Z tego powodu stracił sporo punktów. Dlatego też jeden z dziennikarzy zapytał go, czy czuje się teraz lepszym kierowcą niż przed pięcioma laty.
- Tak. I jestem też lepszym partnerem zespołowym - powiedział Brytyjczyk, którego partnerem od roku 2017 jest Valtteri Bottas. Nico Rosberg, ze względu na otwarty konflikt z Lewisem Hamiltonem, zakończył karierę w F1 zaraz po zdobyciu mistrzostwa.
Czytaj także:
Max Verstappen celowo doprowadzi do wypadku? Spotka go sroga kara
"Zostawimy cię teraz w spokoju". Tak zespół F1 żegna legendę