Red Bull broni dyrektora F1. Jasne oczekiwania względem Michaela Masiego

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen (w środku) świętujący tytuł
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen (w środku) świętujący tytuł

Michael Masi może stracić stanowisko dyrektora wyścigowego F1 wskutek decyzji, jakie podjął w końcówce GP Abu Zabi. Dymisji Australijczyka mają oczekiwać Lewis Hamilton i Mercedes. W obronie Masiego stanął Red Bull Racing.

Obecnie FIA wyjaśnia wydarzenia z GP Abu Zabi, które sprawiły, że to Max Verstappen został mistrzem świata Formuły 1, a Lewis Hamilton musiał przełknąć gorzką pigułkę. Brytyjczyk ma być rozczarowany decyzjami dyrekcji wyścigowej F1 i wraz z Mercedesem oczekiwać dymisji Michaela Masiego. W padoku pojawiły się nawet plotki, że federacja zgodziła się na zwolnienie Australijczyka, aby nieco udobruchać 37-latka i jego zespół.

Biorąc pod uwagę, że Hamilton milczy od niemal dwóch miesięcy, realna jest groźba jego odejścia z F1. Dlatego też ustalenia komisji FIA mogą okazać się niezwykle ważne dla przyszłości królowej motorsportu.

Jasne stanowisko ws. dochodzenia FIA ma Red Bull Racing. - Nie chcę brzmieć jak Boris Johnson i mówić, że czekam na pojawienie się pewnego raportu, ale naprawdę ważne jest, by federacja przeprowadziła pełne śledztwo i współpracowała z zespołami w trakcie jego trwania. Wszyscy powinniśmy później postępować zgodnie z wynikami dochodzenia - powiedział w podcaście "The Jack Threlfall Show" Jonathan Wheatley, dyrektor sportowy Red Bulla.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"

- Jeśli spojrzymy na dyrekcję wyścigową, to ma ona bardzo niewdzięczną rolę. Funkcja dyrektora wyścigowego i sędziów jest trudna - dodał Wheatley.

Kierownictwo Red Bulla w minionym sezonie często narzekało na decyzje sędziów. Wynikało to z faktu, że stewardzi byli niekonsekwentni. Jednym razem Verstappen był karany za niektóre manewry, innego razu w podobnych sytuacjach udawało mu się uniknąć problemów. Zmian w tym zakresie oczekują "czerwone byki".

- Wszyscy chcielibyśmy, aby zasady były bardzo jasne. Mieliśmy wspaniałą, nadrzędną filozofię "pozwólmy im się ścigać". Jednak to tylko filozofia. Przepisy są czarno-białe, jasno określone. Nie ma w nich miejsca na wykręcanie się. Jednak to władze tego sportu muszą nakreślić pewne zasady. FIA musi powiedzieć "oto zasady, według których się ścigamy" - powiedział dyrektor sportowy Red Bulla.

Brytyjczyk zwrócił przy tym uwagę na to, że Verstappen i Hamilton są kierowcami, którzy nie znoszą porażek. Dlatego przy każdej okazji będą próbować przekraczać granicę, aby odnieść sukces. - Jeśli spojrzysz na elitarnego sportowca, w jakiejkolwiek dyscyplinie, to podnosi on poprzeczkę i rzuca wyzwanie wszystkim wokół - skomentował Wheatley.

- To wszystko sprawia, że pilnowanie kierowców i przestrzeganie zasad staje się trudne. Max jest w 100 proc. kierowcą, który chce wygrywać, podobnie jak Lewis. To, co widzieliśmy w zeszłym roku, było tytaniczną bitwą. Mam nadzieję, że będzie ich znacznie więcej - podsumował dyrektor Red Bulla.

Czytaj także:
Formuła 1 podjęła decyzję ws. szczepionek. Nie ma odwrotu
Mercedes odpowiedział na plotki. Stanowcze dementi

Źródło artykułu: