Spór o pieniądze w F1. Duże zespoły chcą narzucić wolę mniejszym

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin (po lewej) i Gunther Steiner
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Nikita Mazepin (po lewej) i Gunther Steiner

Od sezonu 2022 w F1 zaczął obowiązywać bardziej rygorystyczny limit finansowy. Nie podoba się to jednak największym zespołom. Mercedes, Red Bull Racing i Ferrari chciałyby zwiększenia kwoty maksymalnych wydatków.

Od zeszłego roku Formuła 1 mocno zaciska pasa. Sezon 2021 był pierwszym, w którym obowiązywał limit wydatków. Ustalono go wówczas na poziomie 145 mln dolarów, ale równocześnie zobowiązano się do jego obniżania w kolejnych miesiącach. Dlatego w sezonie 2022 ekipy F1 mogą wydać maksymalnie już tylko 140 mln dolarów, choć do tej puli nie zalicza się m.in. budżetu na budowę silników czy pensji kierowców.

Na kilka tygodni przed startem nowej kampanii F1 trwa jednak burzliwa dyskusja na temat limitu budżetowego. Wszystko ze względu na sprinty kwalifikacyjne, czyli nowy układ weekendu wyścigowego, w którym jeden z treningów zastępowany jest trwającą ok. 30 minut rywalizacją na dystansie 100 kilometrów.

Formuła 1 chciała, aby w sezonie 2022 odbyło się 8-9 sprintów, ale już wiadomo, że to niemożliwe. Największe ekipy uważają bowiem, że taki format weekendu zwiększa koszty i domagają się w związku z tym zwiększenia pułapu finansowego. Nie chcą o tym słyszeć mniejsi gracze, których budżety nawet nie zbliżają się do 140 mln dolarów.

ZOBACZ WIDEO: Raport z igrzysk. Polskie saneczkarstwo z medalem? Sochowicz oburzony oczekiwaniami

- Nie powiedziałbym, że to rozczarowujące. Więksi gracze starają się wykonać swoją pracę. Skoro mają więcej pieniędzy, to chcą większego limitu. To proste. Tak samo, gdy nie masz środków, to starasz się je pozyskać - powiedział Gunther Steiner, szef Haasa, którego cytuje racingnews365.com.

Steiner szefuje zespołowi, który przed kilkoma miesiącami był bliski bankructwa. Uratował go miliarder Dmitrij Mazepin, który tylko w sezonie 2021 wpompował w Haasa ok. 30-35 mln dolarów. Dlatego też nie ukrywa, że limit wydatków jest szansą dla takich ekip.

- Myślę, że szefostwo F1 poradzi sobie z sytuacją. To, co my możemy robić, to lobbować za naszym stanowiskiem i podnosić argumenty, że limit wydatków nie powinien wzrastać - ocenił Steiner.

Zdaniem Włocha, jeśli pułapy wydatków zostaną podniesione, to Formule 1 grozić będzie sytuacja, w której najwięksi tego sportu nadal będą górować nad prywatnymi zespołami. - Duże ekipy próbują wykorzystać swoją moc, aby wywalczyć coś, co pomoże im w osiąganiu dobrych wyników. Niektóre zespoły po prostu potrzebują wydać więcej, aby mieć dobre wyniki - stwierdził.

Czytaj także:
Lewis Hamilton zamieścił wpis! Te słowa mówią wszystko
Omikron jak grypa. Amerykanie niczym Polacy

Komentarze (0)