W poniedziałek spotkała się Komisja F1, aby omówić wydarzenia z GP Abu Zabi i zastanowić się nad przyszłością Michaela Masiego na stanowisku dyrektora wyścigowego Formuły 1. Oficjalne decyzje mają zostać podane do wiadomości publicznej w przeciągu najbliższych dni, a ogłosi je prezydent Mohammed ben Sulayem.
Brytyjskie media są pewne dymisji Masiego, podczas gdy dziennikarze z Włoch przekazują inne informacje. Dlatego też przyszłość Australijczyka w F1 ciągle budzi spore emocje. Rodaka w obronę postanowił wziąć Daniel Ricciardo.
- Nie przypominam sobie, aby dyrektor wyścigowy F1 był kiedykolwiek traktowany w ten sposób przez media. To, co wydarzyło się w Abu Zabi, było krokiem w nieznane - powiedział kierowca McLarena, którego cytuje grandpx.news.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"
Zdaniem Ricciardo, napięta atmosfera wokół walki o tytuł mistrzowski w sezonie 2021 pomiędzy Lewisem Hamiltonem a Maxem Verstappenem doprowadziła do tego, że dyrektor wyścigowy F1 stał się kozłem ofiarnym. - Nie wiem, czy słowo "niesprawiedliwe" w tym kontekście będzie właściwe, ale fakt jest taki, że spory pojawiły się już przed GP Abu Zabi. Tamten wyścig tylko podsycił atmosferę - ocenił reprezentant ekipy z Woking.
- Może każdy powinien w tej sytuacji zmienić bieg na niższy - zaapelował Ricciardo, nawiązując do różnych wypowiedzi i zachowań szefów Red Bull Racing i Mercedesa.
Podobnie sprawę widzi Lando Norris. Drugi z kierowców McLarena ocenił, iż decyzje Masiego dotąd były "akceptowane w 99 proc." - My, kierowcy, często popełniamy błędy. To wynika z ludzkiej natury. Logiczne zatem, że dyrekcja wyścigowa też może je popełniać - ocenił Brytyjczyk.
- Wspieram Masiego, ale musimy naprawić to, co poszło nie po naszej myśli w ostatnich latach - dodał Norris, wzywając do zmiany w regulaminie.
Wydarzenia z GP Abu Zabi mają doprowadzić do zmian w przepisach. Zabroniona będzie łączność radiowa pomiędzy przedstawicielami zespołów a dyrektorem wyścigowym F1. Ponadto obowiązki dyrektora najprawdopodobniej zostaną podzielone na kilka osób.
Czytaj także:
Skandal z Belgii wywołał reakcję F1. Gorszące sceny się nie powtórzą
Lewis Hamilton dopiął swego? Będą zmiany w F1