Haas od początku swojego istnienia w Formule 1 współpracuje z Ferrari. Amerykański zespół korzysta z przepisów, które pozwalają część podzespołów kupować bezpośrednio u konkurencji, co od początku nie podoba się niektórym rywalom. Przed laty Fernando Alonso nazywał nawet bolid Haasa "repliką Ferrari".
W ostatnich dwóch sezonach Haas osiągał słabe wyniki w F1, przez co kontrowersje związane z bliską relacją z Ferrari nieco odeszły w zapomnienie. W sezonie 2022 mogą jednak wrócić, bo relacje obu firm stały się jeszcze bliższe.
W Maranello, tuż obok fabryki Ferrari, powstał specjalny ośrodek rozwojowy Haasa. Zatrudnienie znaleźli tam inżynierzy, którzy musieli odejść z firmy wskutek wprowadzenia limitu wydatków w F1 i zmniejszenia budżetu włoskiego giganta. - Nowy Haas to kopia Ferrari. Widać to od środkowej aż do tylnej części bolidu - powiedział Sport1 Christian Danner, były kierowca F1.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
Podobnie uważają rywale. - Nie chcę mówić konkretnie o Haasie i Ferrari. Jednak nie jest tajemnicą, że przepisy pozwalają na takie bliskie sojusze w F1. To, co się dzieje, budzi nasze obawy - ocenił Andreas Seidl, szef McLarena, który stoi na stanowisku, że każdy zespół powinien być niezależnym konstruktorem i budować samodzielnie maszyny.
Bliskie relacje Haasa z Ferrari sprawiają, iż od sezonu 2021 miejsce w amerykańskiej ekipie ma Mick Schumacher. Młody Niemiec na co dzień jest członkiem akademii talentów włoskiej firmy, a także rezerwowym stajni z Maranello. Biorąc pod uwagę zapowiadany wzrost formy zespołu, nadchodzące miesiące mogą być kluczowe dla syna Michaela Schumachera.
- Wiem, na czym stoję i na co mnie stać. Już w roku 2020 odbywałem testy z Haasem, uczyłem się zespołu. Teraz będę miał jeszcze większe porównanie, bo moim zespołowym partnerem został doświadczony Magnussen. Mogę na tym tylko skorzystać - ocenił 22-latek.
Czytaj także:
Netflix na cenzurowanym. Poszedł o krok za daleko?
Rosyjski oligarcha: Nie jestem bohaterem