Netflix na cenzurowanym. Poszedł o krok za daleko?
Serial "Drive to survive" w roku 2019 okazał się hitem Netfliksa i pozwolił F1 dotrzeć do nowego grona fanów. Jednak coraz częściej produkcja jest krytykowana i to przez kierowców, którzy dostrzegają przeinaczenia faktów w popularnym serialu.
Przejęcie F1 przez Liberty Media zmieniło sytuację. Amerykanie nie tylko postawili na media społecznościowe, ale też zaczęli prowadzić działania mające na celu przyciągnięcie nowych kibiców. Strzałem w dziesiątkę okazało się podpisanie umowy z Netfliksem na realizację serialu "Drive to survive".
Mistrz F1 odmówił Netfliksowi
Produkcja o kulisach F1 pojawiła się w serwisie streamingowego giganta, gdy ten zdobywał popularność na całym świecie. Chociaż już w pierwszym sezonie pojawiły się nieco przesadzone wątki, chociażby o wewnętrznej rywalizacji w Force India pomiędzy Estebanem Oconem a Sergio Perezem, to plusy wynikające z powstania serialu górowały nad minusami.
11 marca Netflix przedstawił czwartą część "Drive to survive". Udziału w produkcji odmówił Max Verstappen, któremu nie spodobało się, że w poprzednich sezonach producenci "stworzyli kilka fałszywych rywalizacji, które tak naprawdę nie istnieją". Holender zapowiedział, że zdania nie zmieni, więc w ewentualnych kolejnych częściach serialu nie będziemy oglądać aktualnego mistrza świata F1.Kierowca Ferrari nie skreśla jednak definitywnie "Drive to survive". - Sądzę, że Netflix jest w stanie ocenić te błędy i spróbować uczynić serial bardzie realistycznym przy następnej próbie - dodał.
Podobnie sprawę widzi Lando Norris, były zespołowy partner Hiszpana. - Tu i tam są komentarze, które są nie na miejscu. Gdy mówisz coś, co następnie zostało przeniesione w zupełnie inny wątek i kontekst, to nie jest to coś przyjemnego - ocenił kierowca McLarena.
Czy "Drive to survive" doczeka się kolejnych części?
Również Damon Hill krytycznie spogląda na nową część serialu o F1. - Weźmy za przykład sposób, w jaki pokazano rywalizację Toto Wolffa z Christianem Hornerem. To smutne, bo właśnie dlatego tworzą się dwa obozy fanów, które są przeciwko sobie - powiedział mistrz świata z sezonu 1996.
- Postawmy sprawę jasno. Netflix zwiększa popularność F1, co jest fenomenalne dla tego sportu. Jednak niektóre wypowiedzi Toto czy Christiana z zeszłego roku były niestosowne. Nie sądzę, aby wyświadczali komukolwiek przysługę prezentując tak agresywne słowa - dodał Hill.
Część kierowców F1 nawet nie ogląda produkcji Netfliksa. Przyznał się do tego chociażby Valtteri Bottas. - Nic nie widziałem, więc tak naprawdę nie wiem, co oni tam pokazują. Biorą wycinki z różnych wyścigów i sytuacji, ale nie mogę powiedzieć zbyt wiele na temat tego, jak to przedstawiają. Nie lubię oglądać siebie w telewizji - powiedział "Corriere dello Sport" kierowca Alfy Romeo.Wydaje się jednak, że Formuła 1 jest świadoma tego, iż coś należy zmienić. - Jeśli ten serial stanie się po prostu zwykłą platformą, która będzie mówić o F1 i nie dodawać przy tym żadnej wartości, to może lepiej będzie renegocjować kontrakt, zobaczyć co oferują nam inne firmy niż Netflix. Może pojawi się opcja na zrobienie czegoś innego w przyszłości z kimś innym - powiedział kilka dni temu Stefano Domenicali, szef F1.
Czytaj także:
Robert Kubica zaprasza na swój wyścig. To kibice muszą wiedzieć
Więźniowie napisali list do Lewisa Hamiltona. Stał się dla nich bohaterem