Przez lata Formuła 1 nie nadążała za cyfrową rewolucją. Dość powiedzieć, że w końcowym okresie rządów Berniego Ecclestone'a, królowa motorsportu nie wykorzystywała nawet potencjału mediów społecznościowych. Brytyjczyk uważał, iż F1 jest marką samą w sobie i nie musi być zbyt aktywna na Facebooku czy Twitterze. W ten sposób dyscyplina nie docierała do nowych, młodych kibiców.
Przejęcie F1 przez Liberty Media zmieniło sytuację. Amerykanie nie tylko postawili na media społecznościowe, ale też zaczęli prowadzić działania mające na celu przyciągnięcie nowych kibiców. Strzałem w dziesiątkę okazało się podpisanie umowy z Netfliksem na realizację serialu "Drive to survive".
Mistrz F1 odmówił Netfliksowi
Produkcja o kulisach F1 pojawiła się w serwisie streamingowego giganta, gdy ten zdobywał popularność na całym świecie. Chociaż już w pierwszym sezonie pojawiły się nieco przesadzone wątki, chociażby o wewnętrznej rywalizacji w Force India pomiędzy Estebanem Oconem a Sergio Perezem, to plusy wynikające z powstania serialu górowały nad minusami.
11 marca Netflix przedstawił czwartą część "Drive to survive". Udziału w produkcji odmówił Max Verstappen, któremu nie spodobało się, że w poprzednich sezonach producenci "stworzyli kilka fałszywych rywalizacji, które tak naprawdę nie istnieją". Holender zapowiedział, że zdania nie zmieni, więc w ewentualnych kolejnych częściach serialu nie będziemy oglądać aktualnego mistrza świata F1.
Netflix i F1 mają jednak problem, bo kierowcy coraz częściej krytykują naginanie i przeinaczanie faktów w głośnej produkcji. - Fani, którzy naprawdę znają F1, zauważyli to, że rywalizacja pomiędzy mną a Lando Norrisem, przedstawiona w nowym sezonie, jest przesadzona - powiedział agencji GMM Carlos Sainz.
Kierowca Ferrari nie skreśla jednak definitywnie "Drive to survive". - Sądzę, że Netflix jest w stanie ocenić te błędy i spróbować uczynić serial bardzie realistycznym przy następnej próbie - dodał.
Podobnie sprawę widzi Lando Norris, były zespołowy partner Hiszpana. - Tu i tam są komentarze, które są nie na miejscu. Gdy mówisz coś, co następnie zostało przeniesione w zupełnie inny wątek i kontekst, to nie jest to coś przyjemnego - ocenił kierowca McLarena.
Czy "Drive to survive" doczeka się kolejnych części?
Również Damon Hill krytycznie spogląda na nową część serialu o F1. - Weźmy za przykład sposób, w jaki pokazano rywalizację Toto Wolffa z Christianem Hornerem. To smutne, bo właśnie dlatego tworzą się dwa obozy fanów, które są przeciwko sobie - powiedział mistrz świata z sezonu 1996.
- Postawmy sprawę jasno. Netflix zwiększa popularność F1, co jest fenomenalne dla tego sportu. Jednak niektóre wypowiedzi Toto czy Christiana z zeszłego roku były niestosowne. Nie sądzę, aby wyświadczali komukolwiek przysługę prezentując tak agresywne słowa - dodał Hill.
Część kierowców F1 nawet nie ogląda produkcji Netfliksa. Przyznał się do tego chociażby Valtteri Bottas. - Nic nie widziałem, więc tak naprawdę nie wiem, co oni tam pokazują. Biorą wycinki z różnych wyścigów i sytuacji, ale nie mogę powiedzieć zbyt wiele na temat tego, jak to przedstawiają. Nie lubię oglądać siebie w telewizji - powiedział "Corriere dello Sport" kierowca Alfy Romeo.
Formuła każdego serialu z czasem się wyczerpuje, a jego producenci muszą wyczuć odpowiedni moment, w którym należy powiedzieć "stop". Bez wątpienia wiedzą o tym szefowie Netfliksa, którzy regularnie przeglądają swoje portfolio i "kasują" wybrane pozycje. Czy "Drive to survive" doczeka się kolejnego sezonu? Tego na razie nie wiadomo.
Wydaje się jednak, że Formuła 1 jest świadoma tego, iż coś należy zmienić. - Jeśli ten serial stanie się po prostu zwykłą platformą, która będzie mówić o F1 i nie dodawać przy tym żadnej wartości, to może lepiej będzie renegocjować kontrakt, zobaczyć co oferują nam inne firmy niż Netflix. Może pojawi się opcja na zrobienie czegoś innego w przyszłości z kimś innym - powiedział kilka dni temu Stefano Domenicali, szef F1.
Czytaj także:
Robert Kubica zaprasza na swój wyścig. To kibice muszą wiedzieć
Więźniowie napisali list do Lewisa Hamiltona. Stał się dla nich bohaterem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co to było?! Fatalna wpadka bramkarza