Siódmy i trzynasty czas - tak wyglądały piątkowe treningi Formuły 1 przed GP Australii dla Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk, który przywykł do regularnej walki o zwycięstwa w F1, wyraźnie nie był zadowolony z tempa modelu W13. Nie mogło ono jednak być konkurencyjne, skoro Mercedes nie przywiózł do Melbourne żadnych nowych części.
Niemiecki zespół zmaga się przede wszystkim z problemem związanym z podskakiwaniem bolidu F1 na prostych. Ekipa próbuje go rozwiązać poprzez zmianę ustawień. Nie daje to większych efektów, co wyraźnie frustruje Hamiltona.
- Czegoś byśmy nie zmienili, to nic nie działa. To wszystko jest bez znaczenia. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Starasz się zachować optymizm, wprowadzasz zmiany, a potem dostrzegasz, że nic się nie poprawia - powiedział Hamilton, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niespodziewana scena na treningu Nadala. Co za gest!
- Wprowadziliśmy kilka zmian w drugim treningu. Pierwsza sesja okazała się lepsza, w popołudniowej miałem więcej problemów. Nie mam zatem pojęcia. To jest trudny w okiełznaniu bolid - dodał siedmiokrotny mistrz świata F1.
Chociaż 37-latek nie przywykł do tego, to jest pogodzony z tym, że w GP Australii będzie musiał walczyć w środku stawki F1. - Niewiele możemy z tym zrobić. Jest jak jest. To frustrujące, bo próbujesz naciskać, starasz się zmniejszyć deficyt do rywali, a gdy pokonasz przyzwoite okrążenie, to okazuje się, że jesteś jakieś 1,2 s za liderem - przyznał Hamilton.
O problemach Mercedesa mogą świadczyć też słowa George'a Russella, który zdradził, że podskakiwanie bolidu w Melbourne jest jeszcze intensywniejsze niż wcześniej w Bahrajnie czy Arabii Saudyjskiej. - Jest kiepsko pod tym względem. To najprawdopodobniej najgorsze moje doświadczenie pod tym względem. Jednak musimy sobie z tym jakoś poradzić - przyznał 24-latek.
Czytaj także:
Pokazał drzwi przyjacielowi Putina. "Byłem zaskoczony"
Wojna wstrząsnęła rynkiem transportowym. Formuła 1 bezradna