Formuła 1 wywrócona do góry nogami? Zespół ma dość oskarżeń rywali

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Mick Schumacher podczas pit-stopu Haasa
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Mick Schumacher podczas pit-stopu Haasa
zdjęcie autora artykułu

Haas udanie wszedł w sezon 2022, co wywołuje frustrację rywali z F1, którym nie podoba się ścisła współpraca Amerykanów z Ferrari. Dość oskarżeń o kopiowanie rozwiązań Włochów ma szef Haasa. Formuła 1 przygląda się sytuacji, ale czy zmieni przepisy?

W tym artykule dowiesz się o:

Haas w ubiegłym sezonie nie zdobył ani jednego punktu i zajął ostatnie miejsce w stawce Formuły 1. Zespół przez dwanaście miesięcy nie rozwijał bolidu szykowanego z myślą o sezonie 2021, wprowadzając do niego jedynie poprawki wymuszone regulaminem F1. Amerykanie uznali, że w obliczu braków finansowych lepiej skupić się całkowicie na rewolucji technicznej i maszynie na sezon 2022.

Strategia się opłaciła, bo po czterech wyścigach obecnej kampanii F1 amerykańska ekipa ma na swoim koncie 15 punktów. Jednak dobre tempo Haasa sprawiło, że rywale ponownie zaczęli oskarżać zespół o zbyt bliską współpracę z Ferrari. Nagonkę prowadzi przede wszystkim McLaren, któremu od lat nie podobają się sojusze większych graczy z mniejszymi.

Haas dołączył do F1 w roku 2016 i od samego początku działa w oparciu o przepisy, które pozwalają nabywać określoną liczbę części u konkurencji. FIA już kilkukrotnie analizowała ten model współpracy, ale nie dopatrzyła się złamania regulaminu przez Włochów.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

Jednak przed GP Emilia Romagna kilka zespołów F1 wysłało list do FIA, w którym oskarżyło Haasa i Ferrari o niedozwoloną wymianę informacji. Zdaniem szefów McLarena, Mercedesa, Aston Martina i Alpine, Włosi dostarczają Amerykanom cennych danych o bolidzie, a następnie sami otrzymują informacje zwrotne. W ten sposób obie strony mają zyskiwać na takiej współpracy.

Gunther Steiner już kilkukrotnie mówił, że nie ma nic do ukrycia. Przed wyścigiem F1 na Imoli biura Haasa były ponownie kontrolowane przez federację. - Wszystko, co robimy, jest zgodne z przepisami. Powiedziałem to FIA: chłopaki, proszę przychodźcie i sprawdzajcie nas codziennie, bo my nie robimy nic złego. Chociażby teraz, gdy rozmawiamy, FIA jest u nas i przeprowadza kontrolę. Są mile widziani. Jeśli coś znajdą, poprawimy to - powiedział szef Haasa telewizji n-tv.

Co ciekawe, z sojuszu korzystają też Mercedes i Aston Martin. W roku 2020 zespół z Silverstone skopiował nawet elementy tylnego zawieszenia i układu hamulcowego pochodzące z niemieckiego bolidu, za co otrzymał karę. Cała konstrukcja była przy tym łudząco podobna do modelu Mercedesa z sezonu 2019.

Narzekań ze strony rywali dość ma jednak szef Haasa. - Po pewnym czasie się do tego przyzwyczajasz. Wolę jednak sytuację, w której jestem oskarżany o to, że robię coś nielegalnego, niż sytuację z zeszłego roku, gdy nie mieliśmy tempa i wszyscy nam współczuli - stwierdził Steiner przy okazji GP Emilia Romagna.

Zdaniem Steinera, obecna krytyka niektórych zespołów wynika z faktu, że są one sfrustrowane wynikami Haasa. - Wszyscy wiemy, skąd to się bierze. To nie pierwszy raz, gdy pojawiają się te oskarżenia. Jednak jestem świadom, że nie robimy nic złego - zapewnił Włoch.

Obecnie F1 przygląda się sytuacji, ale wprowadzenie zmian w regulaminie i ograniczenie współpracy pomiędzy zespołami jest mało prawdopodobne. Historia Haasa pokazuje bowiem, że za znacznie mniejszą kwotę można stworzyć konkurencyjny zespół. Dlatego już teraz nowe podmioty zainteresowane startami w F1 myślą o działaniu w podobny sposób. Tyle że FIA na razie nie chce wydać zgody na powiększenie stawki.

Czytaj także: Szejkowie płacą miliony F1. Chcą kolejnego wyścigu w kalendarzu Mercedes chroni Lewisa Hamiltona. "To najlepszy kierowca na świecie"

Źródło artykułu:
Czy obecna formuła współpracy dużych zespołów z mniejszymi sprawdza się?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)