W tym artykule dowiesz się o:
Robert Kubica znów na czele
Rok 2019 nie dał nam jasnej odpowiedzi na pytanie, czy Robert Kubica nadal jest kierowcą posiadającym tak olbrzymie umiejętności jak przed wypadkiem rajdowym. Kiepska forma Williamsa oraz wpadki Brytyjczyków tuszowały prawdziwe możliwości krakowianina.
Uzyskanie najlepszego czasu w środowej sesji za kierownicą Alfy Romeo jest najlepszym dowodem na to, że Kubica wcale nie jest najgorszym kierowcą w stawce. Mimo ograniczeń fizycznych, znalazł swój sposób na kierowanie maszyną F1 i nie odbija się to na jego tempie.
Czytaj także: Alfa Romeo zadowolona z testów
Można dobry wynik Kubicy tłumaczyć miękką mieszanką opon i małą ilością paliwa, ale mimo wszystko, był on w stanie pojechać szybkie "kółko", nie popełnił na nim żadnego większego błędu. Krytycy Polaka sprzed roku otrzymali cios, po którym mogą się nie podnieść.
Za to Kubica może triumfować i chodzić po padoku F1 z podniesioną głową. Przecież przez cały 2019 rok powtarzał, że z jego umiejętnościami nie jest tak najgorzej.
Orlen postawił na dobry zespół
Przedstawiciele Orlenu szybko znaleźli wspólny język z szefami Alfy Romeo. Względem tego, co działo się przed rokiem, sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Wtedy polska firma musiała się wstydzić za Williamsa, który nie zdążył na zimowe testy F1. Teraz wygląda to zupełnie inaczej.
Alfa Romeo dwukrotnie (za sprawą Roberta Kubicy i Kimiego Raikkonena) znajdowała się na szczycie tabeli z czasami podczas zimowych testów F1. To znak, że zespół powinien poprawić swoje wyniki względem ubiegłego roku.
Orlen, który wyłożył spore pieniądze na sponsoring tytularny, będzie mieć swój udział w sukcesach Alfy Romeo. Podobnie jak Kubica, który zaczął już działać w kierunku jak najszybszego i najlepszego wykorzystania nowego symulatora w fabryce w Hinwil.
Williams się poprawił, ale…
Oczywistym jest to, że Williams poprawił swoją formę u progu sezonu 2020. Trudno było sobie wyobrazić sytuację, w której Brytyjczycy znów nie zdążą z budową samochodu na testy F1. Tym razem model FW43 pojawił się w Barcelonie na czas, w czym bez wątpienia pomógł brak zmian w przepisach.
Tempo George'a Russella w testach pokazało, że stajnia z Grove nieco zbliżyła się do środka stawki F1, co jest dość naturalne. Williams przed rokiem odstawał tak znacząco od konkurencji, że ma po prostu większą krzywą wzrostu niż rywale.
Czytaj także: FIA podpisała tajną ugodę z Ferrari
Do samych czasów Williamsa trzeba jednak podchodzić z rezerwą. Russell w testach pokonał kilku rywali ze środka stawki, ale dokonał tego na oponach z najbardziej miękkiej mieszanki i przy wyżyłowanym silniku. Była to PR-owa zagrywka zespołu, by znów nie znaleźć się na tyłach stawki F1. Tempo wyścigowe nie wyglądało już tak imponująco.
Mercedes i Ferrari z problemami
Przed rokiem Ferrari kończyło testy z rekordowymi czasami i wydawało się, że przełamie dominację Mercedesa w F1. Tym razem Włochów próżno było szukać w czołówce klasyfikacji. - Musimy się poprawić w każdym aspekcie - powiedział Mattia Binotto, szef zespołu.
Niektórzy twierdzą, że Ferrari celowo nie używało silnika w trybie kwalifikacyjnym, nie sięgało też zbyt często po małą ilość paliwa. Mogłoby to być pewnym wytłumaczeniem słabszych wyników Włochów, ale czy tak było naprawdę? Odpowiedź poznamy w połowie marca w Australii.
Faworytem do zwycięstwa w Melbourne będzie Mercedes, choć przy niemieckim zespole też są znaki zapytania. Z jednej strony Valtteri Bottas był najlepszy w testach, ekipa zaskoczyła nowatorskim systemem DAS, ale też miała szereg problemów z silnikami. W ciągu dwóch tygodni doszło w nich do kilku usterek. To kiepska informacja przed startem sezonu.
Racing Point czwartą siłą
Lawrence Stroll jako właściciel Racing Point doprowadził do tego, co chciał wcześniej zrobić jako sponsor Williamsa, ale tam napotkał na opór ze strony kierownica stajni z Grove. Zawiązał ścisły sojusz Mercedesem. Efekt? Model RP20 jest wierną kopią modelu W10, jaki niemiecki zespół wystawiał do rywalizacji przed rokiem.
Nie trzeba być ekspertem, aby stwierdzić, że sięgnięcie po zeszłoroczne części Mercedesa jest wystarczające na tyle, by namieszać w środku stawki F1. Wystarczy też przeanalizować czasy z testów, w których Sergio Perez potrafił regularnie plasować się za wielką trójką F1. W wybranych wyścigach ekipa Strolla może zatem napsuć krwi największym graczom.
Red Bull dochodzi do głosu
- To Red Bull Racing jest naszym największym rywalem - rzucił Toto Wolff do dziennikarzy w Barcelonie. Być może szef Mercedesa chciał wbić szpilkę Ferrari, a być może jest świadom tego, jak duże postępy poczyniły "czerwone byki". Przede wszystkim za sprawą coraz bardziej wydajnego silnika Hondy.
Na koniec zimowych testów Max Verstappen był tylko nieznacznie wolniejszy od Valtteriego Bottasa, a Holender swój czas wykręcił na nieco twardszej mieszance opon. To nam zwiastuje olbrzymie emocje w sezonie 2020.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie