Po 9 latach spędzonych w klubie Ocelari Trzyniec Chmielewski zmienił barwy i od nowego sezonu będzie występował w drużynie HC Ołomuniec.
- Nie mogę mówić o szczegółach, ale pierwszy kontakt był w trakcie sezonu - opowiada o swoim transferze w rozmowie z oficjalną stroną internetową nowego klubu. - Menedżer pracował nad tym, żebym tu przyszedł. Ostatecznie dogadałem się z władzami klubu i już od jakiegoś czasu miałem to potwierdzone.
Pobyt reprezentanta Polski w Trzyńcu zaowocował czterema tytułami mistrzowskimi. Chmielewski przyznaje, że żałuje przerwanego z powodu wybuchu epidemii COVID-19 po rozgrywkach zasadniczych sezonu 2019-20, bo złotych medali mógł mieć jeszcze więcej.
ZOBACZ WIDEO: Mecz z Niemcami zaszkodził Polakom? "Tu zawiódł mental"
- Niestety nie było pięciu tytułów, bo jeden sezon nie został dokończony z powodu covidu. Mieliśmy tak silną drużynę, że na pewno mogliśmy wygrać 5 razy z rzędu - mówi.
Teraz w niżej notowanym zespole z Ołomuńca 31-letniemu napastnikowi o trofea pewnie będzie trudniej, ale za to powinien mieć ważniejszą rolę w drużynie.
- Chciałem teraz jakiejś nowej motywacji, zmiany i trochę innej roli w drużynie - tłumaczy decyzję o transferze. - W Ołomuńcu będzie dobrze. Będę się starał dać z siebie maksimum, żeby ta drużyna była jeszcze lepsza niż w zeszłym sezonie.
Zapytany czy powodem decyzji o przenosinach był także fakt, iż w Trzyńcu nie mógł już wygrać więcej, odpowiedział:
- Maksimum byłoby pewnie pięć tytułów, ale tak jak mówię, covid temu niestety przeszkodził. Dzięki Bogu wszystko wróciło na właściwe tory i mogliśmy dalej grać z kibicami. Ostatnio doświadczyliśmy tego, jak to jest bez nich. Szczerze? To było jak nic, w ogóle mnie nie cieszyło. Coś z Trzyńcem wygraliśmy i jestem z tego zadowolony, ale teraz cieszę się nowym wyzwaniem.
Ostatni ze zdobytych przez zespół z Trzyńca tytułów był być może najbardziej zaskakującym w tym sensie, że drużyna Zdenka Motaka w sezonie zasadniczym zajęła dopiero 6. miejsce i mało kto na zewnątrz wierzył, że obroni mistrzostwo.
- Nie graliśmy w play-offach po raz pierwszy. Mieliśmy w drużynie kilku graczy, którzy wygrywali tytuły już wcześniej - przypomina jednak Chmielewski. - Potrafiliśmy się zamknąć w szatni, gdzie pokazaliśmy sobie jak będziemy grać, jak to będzie wyglądało. Wielu z nas to umie, ale nie każdy zna uczucie zwycięstwa. Chłopcy jednak zdali sobie z tego sprawę i poszło dokładnie tak jak w poprzednich latach. Graliśmy trochę inaczej niż w sezonie zasadniczym i to przyniosło sukces.
Nowy zespół Polaka w ostatnich rozgrywkach regularnych zajął 8. miejsce i przebił się przez rundę eliminacyjną do ćwierćfinału play-off, ale w nim odpadł z Dynamem Pardubice. W sezonie zasadniczym wygrał jednak z ówczesnym i późniejszym mistrzem z Trzyńca 3 z 4 rozegranych meczów.
- Ołomuniec gra hokej z poświęceniem, a trudno jest grać przeciwko takim klubom - mówi Chmielewski. - Chłopcy zostawiają wielkie serce na lodzie, wygrywają mecze walką i ciężką pracą. Bez tego nie da się tego robić, to jest potrzebne. A w dodatku, jestem tu kilka dni i od razu widzę, że chłopaki mają świetny kolektyw. To jest kolejny szczegół, który po prostu musi być, żeby drużyna mogła odnosić sukcesy.
Polak na razie poznaje nowych kolegów, choć są i tacy, których już zna.
- Z Kubą Orsavą grałem w Trzyńcu, a przeciwko Braňowi Konrádowi w reprezentacji [w meczu ze Słowacją w kwalifikacjach olimpijskich - red.], więc tych dwóch znam osobiście. A pozostałych chłopaków wkrótce poznam lepiej - mówi.
Chmielewskinie obawia się przenosin z nowoczesnej Werk Areny w Trzyńcu na mający ponad 40 lat, wysłużony Stadion Zimowy w Ołomuńcu, o którego zastąpieniu przez nowy obiekt mówi się od dawna, ale wciąż bez konkretów.
- Człowiek się do wszystkiego przyzwyczai. Ale też szczerze mówiąc grałem w Polsce albo w Niemczech, gdzie było tak samo - tłumaczy. - W Hanowerze mieliśmy stadion w połowie otwarty. Jestem przygotowany i przyzwyczajony do gorszych lodowisk. Przede wszystkim trzeba dawać rozrywkę kibicom i być najlepszymi jakimi możemy być.
Wychowanek gdańskiego Stoczniowca w ostatnim sezonie zasadniczym czeskiej extraligi zdobył 17 punktów w 52 meczach. Zdaje sobie sprawę, że w Ołomuńcu będzie się od niego oczekiwało wyższych zdobyczy punktowych.
- Po to tu przyszedłem. Przede wszystkim o to mi chodzi, by mieć trochę więcej radości z gry - przyznaje. - W Trzyńcu w sezonie zasadniczym grałem 12-13 minut, ale w play-offach już było tego więcej. Tak to gdzieś wychodziło w każdym sezonie. Ale chciałem zmiany. Z tego co słyszałem, dostanę tu większą rolę, więc oczywiście jestem z tego zadowolony.
Jednocześnie Polak nie stawia sobie konkretnych celów indywidualnych.
- Stawiam sobie raczej cele zespołowe. Oczywiście pod względem punktów będę się starał jak najbardziej pomóc, ale chciałbym, żeby ta drużyna znowu grała w play-off - mówi. - Oglądałem ćwierćfinał z Pardubicami. To były wyrównane mecze, ale czegoś tam brakowało. Zobaczymy co się stanie w nowym sezonie, ale mocno wierzę, że znów będziemy w play-offach i dojdziemy jak najdalej.
Polski napastnik po zmianie klubu nie przeprowadza się do Ołomuńca, ale miasto zdążył poznać już wcześniej.
- Dojeżdżam tutaj, ale znam Ołomuniec, byłem tu już parę razy. Jeździłem też do Ołomuńca z rodziną na jarmarki bożonarodzeniowe, bo z Trzyńca to nie jest daleko. Piękne miasto - opowiada.
Chmielewskiego nie było na MŚ dywizji I grupy A w Nottingham, gdzie jego koledzy z reprezentacji wywalczyli awans do elity, ale w przyszłym roku powinien odgrywać ważną rolę na turnieju MŚ, który odbędzie się w Czechach.
- Wreszcie tam jesteśmy - mówi. - Będziemy starali się utrzymać, bo innego celu nie możemy mieć.
Jego zdaniem kluczowa dla pozostania na najwyższym szczeblu rywalizacji w MŚ będzie w Ostrawie grupowa rywalizacja z Francją i Kazachstanem.
- Będzie trudno, ale mamy tam Francję czy Kazachstan, czyli drużyny, z którymi umiemy grać i umiemy wygrywać. I w Ostrawie musimy to pokazać - przekonuje. - Jeśli chodzi o inne drużyny, to byłaby to niespodzianka. One są od nas dalej, mają wielu graczy z NHL. Ale my mamy serce i waleczność.
Sam występ na MŚ elity to nie wszystko. Dopiero w przypadku utrzymania Chmielewski byłby skłonny uznać, że mowa jest o szczytowym momencie jego kariery.
- Nie wiem, trudno powiedzieć. Cieszę się na występ, ale czy byłby to szczyt kariery? Zobaczymy. W każdym razie jestem dumny, że mogę grać w reprezentacji, mogę jej pomagać - mówi. - Szczyt kariery to na pewno będzie, ale tylko w przypadku gdy się utrzymamy.
Zapytany o to czy awans reprezentacji do elity zmienił coś w postrzeganiu hokeja w Polsce, Chmielewski ma jednak gorzką refleksję.
- Szczerze mówiąc wiele się nie zmieniło. Hokej ciągle jest w Polsce relatywnie mało popularny. Szkoda, bo to piękny sport - mówi. - Ale mocno wierzę, że akurat na MŚ przyjedzie z Polski dużo kibiców. Dużo będzie też zależało od tego, jaka będzie oglądalność w telewizji i jeśli osiągniemy tam jakiś sukces, to na pewno zacznie to ludzi dużo bardziej interesować. Ale na razie nadal jest dość marnie.
Na razie reprezentant Polski nie zaczął jeszcze strzelać dla nowej drużyny na lodzie, ale za to zdobył gola na boisku piłkarskim w czwartkowym meczu towarzyskim w Hodolanach. Gdy redaktor strony klubowej strony internetowej porównał jego wejście między obrońców do Roberta Lewandowskiego, Chmielewski odparł ze śmiechem: - Tego nie wiem, ale jestem dość szybki, więc dostałem podanie i już szedłem sam na bramkę. Takie szanse powinno się wykorzystywać i na szczęście się udało.
Czytaj także:
Pustynia zamarza - Arabowie zamieniają piasek na łyżwy
Miał szpiega w swojej kadrze. Trener w szoku