W ubiegły piątek zespół Energi Stoczniowca Gdańsk podejmował na własnym lodowisku ekipę TKH Toruń. W 25 minucie tego spotkania doszło do brutalnego incydentu. Zawodnik gospodarzy - Marek Wróbel z premedytacją zaatakował Rafała Cychowskiego. Po tym incydencie na lodowisku doszło do bójki z udziałem sześciu hokeistów.
Warto jednak podkreślić, że Cychowski także nie pozostaje bez winy, gdyż to on okazał się głównym prowokatorem zajścia. - Wróbel oddał strzał po gwizdku w naszego bramkarza, Cychowski do niego podjechał i szturchnął go barkiem a ten w odwecie odwdzięczył się atakiem kijem na głowę obrońcy TKH - opisuje zdarzenie zawodnik toruńskiego klubu. - Cychowski złamanej szczęki nie ma, ale ma ją bardzo mocno obitą i ukruszoną. Ma zagrać w następnych spotkaniach w ochraniaczu zabezpieczającym twarz - dodaje.
Niestety całe zajście nie zostało wychwycone przez arbitrów tego spotkania. Główny sędzia tego meczu - Paweł Bereske nie nałożył na hokeistę żadnej kary, a co za tym idzie w protokole meczowym nie została wprowadzona żadna adnotacja dotycząca tego incydentu.
- Nic w protokole na temat tego ataku nie ma. Ale na wniosek TKH Toruń zajmiemy się sprawą. Na dzień dzisiejszy Marek Wróbel może grać, gdyż nie jest formalnie ukarany. Zaprosiliśmy zawodnika na posiedzenie WGiD 30 listopada i wysłuchamy jego wyjaśnień. Poprosiliśmy klub Stoczniowca o dostarczenie materiału wideo z tego spotkania. Po przeanalizowaniu wszystkich materiałów podejmiemy decyzję o ewentualnym ukaraniu zawodnika - zapewnia szef Wydziału Gier i Dyscypliny - Bogdan Terlecki.