W Nowym Targu postawimy się jeszcze bardziej - rozmowa z Rafałem Dutką, obrońcą Wojasa Podhale Nowy Targ

Wyeliminowanie GKS-u Tychy i dwa zwycięstwa w finale nad broniącym tytułu zespołem Cracovii odbiły się szerokim echem w hokejowej Polsce. O góralskim charakterze, ambicji i woli walki rozmawialiśmy z hokeistą Wojasa Podhale Nowy Targ, Rafałem Dutką.

Przemysław Lorenc: Dwa mecze i dwie niespodzianki...

Rafał Dutka: Tak, tak można powiedzieć. Przyjechaliśmy do Krakowa z założeniem, że tanio skóry tu nie sprzedamy. Myśmy chcieli, a Cracovia musiała. Grali przecież przed swoją publicznością i nie mogli jej zawieść. Tymczasem wygraliśmy oba mecze i się z tego cieszymy. W sobotę popełniliśmy trochę więcej błędów niż w piątek, wpadły nam głupie bramki. Przy jednej z nich popełniłem błąd, krążek odbił mi się od kija ale trudno, zdarza się. Chwała chłopakom, że wyciągnęli ten wynik i teraz wracamy na dwa mecze do Nowego Targu. Zobaczymy jak to będzie ale zapewniam, że postawimy się jeszcze bardziej niż w Krakowie.

Po piątkowym spotkaniu słychać było głosy, że to nie Podhale zagrało dobry mecz, ale Cracovia była słaba. W sobotę Pasy grały lepiej, a mimo to przegrały.

- W sobotnim meczu było dużo trudniej niż dzień wcześniej bo goniliśmy wynik i to nie na swoim terenie. W Krakowie gra się bardzo ciężko. Czy my graliśmy słabiej, czy Cracovia zagrała słabo w piątek, to się nie liczy. Słyszałem, że wygraliśmy pierwszy mecz bo Rafał Radziszewski popełniał błędy. Może tak, a może nie. Hokej to gra błędów i kto mniej ich popełnia ten wygrywa. W sobotę szczęście było przy nas, w piątek szczęścia nie miał Radzik. Tak to bywa ale to my naszą grą potrafiliśmy wykorzystać tę słabszą formę Radzika.

Zwłaszcza w sobotnim meczu obie drużyny grały ostro, czasem nawet za ostro.

- Oj było ostro, trochę niepotrzebnych zaczepek ale przecież to play-off i takie rzeczy pewnie będą się jeszcze zdarzać!

Przed finałami można było wam życzyć, aby udało wam się wrócić na piąty mecz do Krakowa. Po dwóch meczach wypada wam życzyć aby Podhale pod Wawel już w tym sezonie nie przyjechało.

- Na pewno jest dużo ludzi, którzy w nas nie wierzyli ale są też tacy, którzy w to wierzyli. My gramy przede wszystkim dla siebie, walczymy ambitnie mimo tego co się dzieje się dookoła... Nie wiem czy nawet złoty medal jest nam w stanie wynagrodzić to, co w tym sezonie przeżyliśmy.

Czas chyba jednak działa na korzyść Cracovii? Pasy powoli wchodzą w rytm meczowy, a wy z meczu na mecz możecie tracić siły.

- Nie będziemy narzekać, że braknie sił bo jesteśmy dobrze przygotowani i wytrzymamy kondycyjnie kolejne mecze. Takie spotkania jak te dwa pierwsze mecze z Cracovią powodują, że czujemy się jeszcze lepiej i nawet jeśli ktoś nie ma już sił to znajduje jeszcze gdzieś w sobie nowe pokłady energii. Na lodzie zostawiamy serce i pokazujemy góralski charakter.

W prasie mówiło się, że atutem Cracovii jest jej bramkarz, tymczasem teraz mówi się o świetnej grze Krzysztofa Zborowskiego i błędach Radziszewskiego.

- Tak. Krzysiek rozegrał jak dotąd świetne mecze i to od samego początku play-off, od pierwszego meczu z Jastrzębiem. Dobrze bronił z Tychami. Wiadomo, że miał swoje dni słabości ale tak to jest, każdemu się może przydarzyć dołek. Nikt nie jest robotem. My cieszymy się, że w naszej bramce stoi tak dobry zawodnik.

Tak szczerze, wierzyliście, że uda wam się wygrać oba mecze w Krakowie?

- Prawdę powiedziawszy to jechaliśmy do Cracovii z nastawieniem, że musimy wygrać choć jeden mecz. Nikt nie mówił o dwóch. Wyszło inaczej i bardzo się z tego cieszmy. Teraz czas pokazać się na naszym lodzie. Powinno być dobrze i jesteśmy dobrej myśli.

Jakie plany do trzeciego meczu?

- Do poniedziałku czas na odpoczynek. Musimy odpocząć nie tylko fizycznie ale może przede wszystkim psychicznie. Na wtorek będziemy w pełnym gazie.

Co byście powiedzieli tym, którzy nie dawali wam szans najpierw w pojedynku z Tychami a potem z Cracovią?

- Liczy się serce, liczy się charakter. Bez tego nie da się nic zrobić. My się postawiliśmy mimo, że mamy bardzo młodą drużynę. Pokazaliśmy nasze atuty i wygraliśmy z faworytami.

Komentarze (0)