Pechowo rozpoczęli pierwsze spotkanie mistrzostw świata I dywizji hokeiści reprezentacji Polski. Słoweńcy już w trzeciej minucie objęli prowadzenie za sprawą Sabahudina Kovacevica, który zupełnie niepilnowany pod niebieska linią nie miał żadnych problemów z umieszczeniem krążka w bramce. Polacy najlepsza okazję do wyrównania mieli podczas gry w przewadze. Jednak ani Marian Csorich uderzający spod niebieskiej, ani Tomasz Proszkiewicz nie znaleźli sposobu na pokonanie Andreja Hocevara. Dopiero druga liczebna przewaga została wykorzystana. Tym razem więcej szczęścia miał Csorich, który uderzając z niebieskiej tym razem dopiął swego, strzelając gola w 14. minucie. Z remisu nie cieszyliśmy się jednak zbyt długo, bowiem już minutę później Słoweńcy ponownie wyszli na prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się tym razem Tomaz Razingar, który wykorzystał bierną postawę polskich defensorów. Słoweńcy w ostatniej minucie odsłony dobili Polaków zdobywając trzecią bramkę, gdy na ławce kar "odpoczywał" Tomasz Proszkiewicz.
Do drugiej odsłony Polacy przystąpili bardziej zmobilizowani i po czterech minutach wymiany ciosów skutecznie zaatakowała druga formacja, która wykorzystała grę w przewadze. Precyzyjnym strzałem spod niebieskiej popisał się Jarosław Kłys, który umieścił gumę w samym okienku, zmniejszając dystans do rywala do jednej bramki. Podopieczni Wiktora Pysza po zdobyciu kontaktowego gola zaczęli grać zdecydowanie lepiej w obronie, grając bliżej przeciwnika. Słoweńcy co prawda mieli kilka wyśmienitych okazji na zdobycie kolejnych bramek, ale między słupkami dobrze spisywał się polski golkiper Krzysztof Zborowski lub krążek przelatywał w bezpiecznej odległości od strzeżonej przez niego bramki. Polacy najlepsza okazję mieli kilkadziesiąt przed syrena oznajmiająca koniec drugiej odsłony, kiedy to będąc tuż przed słoweńską bramką niecelnie uderzył Adam Bagiński.
Trzecia tercja meczu była najbardziej zacięta. Emocji po obu stronach lodowiska było aż nadto. W polskiej ekipie sporo pracy miał przede wszystkim Krzysztof Zborowski, który przy kilku strzałach Słoweńców wykazał się niezwykłym kunsztem bramkarskiego fachu. Jego vis a vis Andrej Hocevar miał nieco więcej pracy, ale podobnie jak Zborowski nie dopuścił, by krążek przekroczył w trzeciej odsłonie linie bramkową. Wraz z upływającym czasem Polacy coraz częściej gościli w tercji rywala, ale brakowało wykończenia. W samej końcówce meczu trener Wiktor Pysz zdecydował się na wprowadzenie szóstego zawodnika kosztem bramkarza. Jednak przewaga dwóch zawodników w polu (Na ławce kar przebywał Luka Vidmar - przyp. red.) nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i Słowenia dowiozła skromne, jednobramkowe prowadzenie do końcowej syreny.
Polska - Słowenia 2:3 (1:3, 1:0, 0:0)
0:1 - Sabahudin Kovacevic (Mitja Sivic) 3’
1:1 - Marian Csorich (Filip Drzewiecki) 14’ 5/4
1:2 - Tomaz Razingar (Mitja Sivic, Andrej Hebar) 15’
1:3 - Jan Urbas (Gregory Kuznik, Ziga Jeglic) 20’ 5/4
2:3 - Jarosław Kłys (Tomasz Malasiński, Tomasz Proszkiewicz) 24’ 5/4
Składy:
Polska: Zborowski - Kotlorz, Csorich,Laszkiewicz L., Drzewiecki, Pasiut - Dutka, Kłys, Malasiński, Kolusz, Proszkiewicz - Skrzypkowski, Wajda, Bagiński, Różański, Rzeszutko - Sarnik, Dziubiński, Danieluk, Łopuski.
Słowenia: Hocevar - Vidmar, Kranjc, Rodman D., Mursak, Rodman M. - Tavzejl, Kovacevic, Razingar, Sivic, Hebar - Pavlin, Kuznik, Jeglic, Ticar, Urbas - Pretnar, Milovanovic, Golicic, Music, Pance.
Kary: Polska - 10 minut, Słowenia - 12 minut.
Sędziowali: Miroslav Jebavy (sędzia główny) oraz Andreas Kohler, Sinichi Takizawa (liniowi).
Pozostałe wyniki sobotnich spotkań:
Korea Południowa - Węgry 2:4
Chorwacja - Wielka Brytania 1:4
Niedzielne mecze:
13:00 - Wielka Brytania - Korea Południowa
16:30 - Węgry - Polska
20:00 - Słowenia - Chorwacja