Spotkanie lepiej rozpoczął GKS, sanoczanie na początku pierwszej odsłony sprawiali wrażenie ospałych. Pod ich bramką wielokrotnie się kotłowało, ale Michał Plaskiewicz był bardzo czujny. Doskonale grał na parkanach, świetnie chwytał i był solidną opoką dla nieskoncentrowanych obrońców. - Był najlepszy w naszym zespole - ocenił Milan Jancuska.
Sposobu na "Plastra" nie potrafili znaleźć ani Sławomir Krzak, ani Artur Gwiżdż. Po strzale tego drugiego krążek zatrzymał się nawet na słupku. - Pierwsze minuty w naszym wykonaniu nie były najlepsze, ale bardzo pomogło nam trafienie Krzyśka Zapały, który świetnie przedarł się przez obronę rywali, położył bramkarza i trafił do siatki - przyznał opiekun sanoczan.
Trzeba także dodać, że podopieczni Jirego Sejby mieli rozregulowane celowniki, a sanocki golkiper bronił jak w transie, ratował swój zespół nawet z beznadziejnych sytuacji. - Zawsze dobrze mi się grało z Tychami. Czekałem na ten mecz i specjalnie się na niego mobilizowałem. W skali szkolnej ocenił bym swój występ na piątkę, do szóstki jeszcze sporo zabrakło - powiedział 27-letni golkiper.
Drugą odsłonę sanoczanie rozpoczęli z wysokiego C. Potrzebowali zaledwie 35 sekund, by podwyższyć prowadzenie. Zapała zagrał wzdłuż bramki do Radwańskiego, a ten ze stoickim spokojem umieścił krążek w siatce.
Tyszanie odpowiedzieli w 28. minucie, a kontaktowego gola zdobył Adrian Parzyszek. Kapitan GKS-u odebrał krążek Romanowi Guricanowi, z wielką gracją wymanewrował Michała Plaskiewicza, aż w końcu umieścił gumę pod poprzeczką.
W 31. minucie sanoczanie stanęli przed nie lada okazją. Przez blisko dwie minuty grali z przewagą dwóch zawodników i wykorzystali swoją szansę. W roli głównej wystąpił Martin Vozdecky, który doskonale zamarkował podanie i precyzyjnym strzałem po lodzie zaskoczył Piotra Jakubowskiego.
W trzeciej odsłonie w grze sanoczan coś się zaczęło. W 45. minucie kontaktowego gola dla tyszan zdobył Josef Vitek, który zaskoczył Michała Plaskiewicza strzałem z okolic koła bulikowego, a wyrównanie było dziełem Radosława Galanta i sanockiego defensora, który skierował krążek do własnej siatki. W hokeju nie ma jednak bramek samobójczych, więc trafienie zapisano na konto Galanta. - Był to dla nas sygnał ostrzegawczy. Powiedziałem zawodnikom, że mają się uspokoić i pokazać po co tutaj przyjechali - wyjawił trener Jancuska.
Spotkanie rozpoczęło się na nowo. Wola zwycięstwa obu drużyn była ogromna. Na tafli iskrzyło, a Martin Vozdecky i Sławomir Krzak zdecydowali się nawet na ostrą wymianę zdań. Obaj zostali odesłani na ławkę kar.
W regulaminowym czasie gry wynik nie uległ już zmianie. Sędziowie zarządzili pięciominutową dogrywkę, ale finalistę poznaliśmy już po 24 sekundach dodatkowego czasu gry. O losach spotkania zdecydował Martin Ivicic, który pokonał Piotra Jakubowskiego strzałem spod linii niebieskiej. - Jestem szczęśliwi, cieszę się, że moja bramka zapewniła nam awans do finału. Zasłużyliśmy na to zwycięstwo - stwierdził strzelec złotego gola.
Z kim sanoczanie chcieliby zagrać w finale? - Dla dobra widowiska chciałbym trafić na Unię - przyznał Ivicic. Opinię sanockiego defensora podzielił także trener Milan Jancuska: - Ze względu na moją przyjaźń z Ladislavem Spisiakiem wolałbym Unię. Trzymam za nich kciuki.
GKS Tychy - Ciarko KH Sanok 3:4 d. (0:1, 1:2, 2:0, d. 0:1)
0:1 - Krzysztof Zapała 5'
0:2 - Michał Radwański (Krzysztof Zapała) 21'
1:2 - Adrian Parzyszek (Josef Vitek) 28', 4/5
1:3 - Martin Vozdecky (Zoltan Kubar) 32', 5/3
2:3 - Josef Vitek (Ladislav Paciga, Michał Kotlorz) 45'
3:3 - Radosław Galant (Marian Csorich) 52'
3:4 - Martin Ivicic (Martin Vozdecku, Krzysztof Zapała) 61'
GKS: Jakubowski - Gonera(2), Kotlorz (2); Vitek, Parzyszek (4), Paciga - Sokół (2), Jakes (2); Bagiński, Simicek (2), Woźnica (2) - Majkowski (2), Csorich; Galant, Garbocz, Krzak (4) - Mejka, Gwiżdż; Banachewicz, Gurazda, Witecki.
Trener: Jiri Sejba
Ciarko KH: Plaskiewicz - Ivicic (2), Kubat (2); Vozdecky (2), Zapała (6), Radwański - Suur (2), Rąpała; Gruszka, Dziubiński, Biały - Koseda, Gurican; Słowakiewicz (2), Milan, Mermer oraz Owczarek, Poziomkowski, Strzyżowski i Wilusz.
Trener: Milan Jancuska
Sędziowali: Paweł Meszyński, Przemysław Kępa (jako główni) oraz Tomasz Przyborowski i Mariusz Smura (jako liniowi)
Kary: 22-18 (w tym 2 minuty techniczne)
Widzów: 500