Żeby był hokej, musi być lodowisko - I część rozmowy z Ireneuszem Małachowskim, reaktywatorem hokeja w Bydgoszczy

W Bydgoszczy od pewnego czasu czynione są starania, by przywrócić miastu drużynę hokeja na lodzie i nawiązać do tradycji w grodzie nad Brdą. Osobą, która zaczęła i prowadzi te działania jest były hokeista Polonii Bydgoszcz - Ireneusz Małachowski. Bez tej osoby z pewnością nie istniałoby stowarzyszenie "Bydgoski Hokej". Co więcej, jest on prezesem amatorskich rozgrywek "Hokejowa Liga Open", której poziom sportowy zdaje się być porównywalny do rozgrywek polskiej I ligi.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Kowalski: Jak narodził się pomysł na reaktywację hokeja na lodzie w Bydgoszczy?

Ireneusz Małachowski: Zacznę może od tego, że ja osobiście z hokejem związany jestem od najmłodszych lat życia. Mieszkałem jakieś 300 metrów od bydgoskiego lodowiska i już jako sześciolatek zacząłem uczyć się jazdy na łyżwach. Mój ojciec był kierownikiem drużyny i to dzięki niemu rozpocząłem regularne treningi. Trafiłem do klasy sportowej. W tamtych czasach bardzo wielu chłopaków miało możliwość nauki w takich właśnie klasach. W ten sposób szkolono najzdolniejszą bydgoską młodzież. Moim celem było oczywiście by jak najszybciej dostać się do pierwszej drużyny. Wszystko dobrze się zapowiadało, niestety kariera hokejowa w moim przypadku zakończyła się w momencie, kiedy poszedłem na studia. Próbowałem co prawda trenować jeszcze w Warszawie, ale to już nie było to. Wróciłem do Bydgoszczy do pracy, a następnie wyjechałem do Szwecji. Po jakimś czasie dowiedziałem się, iż w moim mieście zamknięto lodowisko. Gdy wróciłem do Bydgoszczy, zdałem sobie sprawę z bardzo smutnego faktu. Należało bowiem jechać do oddalonego o 40 km Torunia, aby chociażby dla rozrywki pojeździć sobie na łyżwach. Zauważyłem, że w grodzie nad Brdą jest jeszcze spora grupa ludzi, którzy nadal chętnie pograliby sobie w hokeja. Brakowało tylko tej "iskry", osoby, która wzięłaby na siebie tę odpowiedzialność za działania reszty. Nie jest to bowiem takie proste, jak mogłoby się wydawać. Zwróćmy uwagę na jedną rzecz. My to wszystko robimy za darmo, jako pasjonaci tej dyscypliny. Poświęcamy mnóstwo swojego czasu, często odbywa się to kosztem naszych rodzin. Organizacja wyjazdów na mecze, w moim przypadku nawet dbanie o całą ligę, jest naprawdę czasochłonne. Ale tak jak powiedziałem, wszystko zaczęło się od pomysłu wspólnej gry, trenowania i aktywnego spędzania czasu. Wielu chłopaków z ekipy przedwcześnie skończyło profesjonalne kariery i większość z nich naprawdę chciałaby jeszcze sobie pograć. Nie mieli jednak gdzie. Od pewnego czasu widać jednak inicjatywę, wcześniej były również pewne nieudane próby reaktywacji. Mam nadzieję, że ten pomysł będzie się rozwijał i w końcu osiągniemy cel. Tylko jest jeden warunek - potrzeba nam lodowiska.

Czy w stowarzyszeniu są jacyś młodzi, obiecujący gracze rokujący nadzieje na przyszłość?

- Prawda jest taka, że najmłodsi chłopacy w BH mają koło 25 lat. Tak więc jeżeli chodzi o jakieś perspektywy na przyszłość, zważywszy na to, że nie mamy tu lodowiska, jest to trudne do ocenienia. Natomiast biorąc pod uwagę doświadczenie ludzi, którzy są w naszej drużynie, to gdybyśmy mieli możliwość regularnych treningów, bez problemu moglibyśmy konkurować z obecnymi ekipami z polskiej I ligi. Z oczywistych względów wyjazdy poza Bydgoszcz stanowią jednak dla większości z nas problem, gdyż każdy ma jakąś swoją stabilizację, rodzinę oraz naturalnie obowiązki. Siłą rzeczy jest więc pewien kłopot z frekwencją. To jest taka nasza największa bolączka w chwili obecnej. Kolejną sprawą są finanse. Wracając jednak do sedna sprawy, jeśli uznamy dwudziestokilkulatków za obiecujących, to są tacy w stowarzyszeniu (śmiech). Trudno bowiem o młodszych, jeżeli już od 8 lat w Bydgoszczy nie funkcjonuje lodowisko. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na pewien fakt, który mnie cieszy. Podczas imprezy hokejowej, organizowanej w ramach WOŚP, podszedł do mnie młody chłopak i zapytał, czy on mógłby trenować hokeja, bo naprawdę bardzo by chciał. Kto wie, może takich młodzieńców jest więcej. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę grać, serdecznie zapraszamy. W Bydgoszczy istnieje nawet kilka amatorskich klubów hokeja i tam można sobie na niższym poziomie pograć.

Ilu hokeistów jest zrzeszonych w "Bydgoski Hokej" i czy liczba ta Pana satysfakcjonuje?

- Niezależnie od tego, ilu by było, zawsze ta ilość mogłaby być większa. W całej Polsce mamy w tej chwili bowiem zaledwie około 200 - 250 czynnie grających seniorów. Zatem budowanie silnej reprezentacji, czy idea "mocnego" hokeja w kraju nie będzie możliwa, dopóki nie będzie możliwości wyboru z np. tysiąca hokeistów. Tak jest u naszych sąsiadów: na Ukrainie, Słowacji, czy Czechach. Tam hokej jest w zupełnie innym położeniu, niż ma to miejsce u nas. Wracając do pytania – w tej chwili w "Bydgoski Hokej" gra około 20 osób. Pod względem frekwencji bywa to różnie, ze względu na liczne obowiązki.

Jak oceni Pan zainteresowanie hokejem w Bydgoszczy?

- Mówiąc szczerze, to po ostatniej grze dla WOŚP, gdzie już drugi raz braliśmy udział, byłem naprawdę mile zaskoczony. Byliśmy na tafli przez około 2, 5 godziny i przez cały ten czas wokół lodowiska było pełno ludzi. A zorganizowano przecież także koncerty i różne inne wydarzenia. Jednak ludzie wybrali hokej. Lodowisko niemalże non stop było oblegane. Uważam więc, iż zainteresowanie hokejem w grodzie nad Brdą zawsze było i jest nadal.

Jak wygląda sprawa z treningami? Czy są regularnie przeprowadzane w bliskim kompletu składzie?

- Sprawa wygląda tak: mamy do dyspozycji dwa lodowiska - jedno mniejsze tzw. "balon" w bydgoskim Fordonie oraz toruńskie. Z treningami wygląda to bardzo różnie. Moja praca jest np. taka, że mam okazje często jeździć po kraju, więc sprzęt hokejowy mam zawsze przygotowany w bagażniku i tam gdzie mogę, chętnie pogram z kolegami z różnych miast. Stowarzyszenie "Bydgoski Hokej" trenuje dwa razy w tygodniu - czwartek wspomniany Fordon, niedziela - Toruń. Czasami umawiamy się na sparingi z innymi amatorskimi ekipami. Generalnie robimy wszystko, by te dwa treningi w tygodniu "zaliczyć".

Czy możecie się pochwalić jakimiś sukcesami?

- Oczywiście, że tak. Naszym największym sukcesem jest to, że stowarzyszenie powstało i wciąż się rozwija. Natomiast do sukcesów czysto sportowych możemy z pewnością zaliczyć zdobycie Pucharu Wielkopolski w marcu ubiegłego roku. Brały w nim udział cztery drużyny: połączona Wielkopolska, ekipa z Poznania, a także z Wrocławia. Wygraliśmy wszystkie 3 spotkania, otrzymaliśmy puchary: dla najlepszego bramkarza, a także najskuteczniejszego zawodnika. W tym roku również w marcu jedziemy bronić trofeum. Poza tym, podczas Hokejowej Ligi Open zajęliśmy trzecie miejsce w całym sezonie. Nie ukrywam, że apetyty były nieco większe. Ale jak to w sporcie bywa, nie zawsze wszystko wychodzi, powalczymy w tym roku. Jeszcze wspomnę o imprezie charytatywnej z Toruniu, podczas której doszło do pierwszych od dawien dawna derbów bydgosko - toruńskich. TKH Nesta Toruń + "gwiazdy PLH". Część hokeistów z PLH grało u nas, część w Toruniu. Mecz zakończył się "przyjacielskim" remisem 4:4. W barwach bydgoskich grał np. wychowanek klubu - Tomasz Proszkiewicz, Milan Furo, czy Jarosław Różański. Stawialiśmy dzielny opór i nie poddaliśmy się.

Jak wygląda przyszłość hokeja w Bydgoszczy?

- Przyszłość hokeja w Bydgoszczy będzie możliwa tylko i wyłącznie, jeśli będzie tutaj lodowisko. Wtedy dopiero będziemy mogli mówić o jakichś planach. W jakiej formie, to już czas pokaże, ale ten warunek musi być spełniony.

Czy zamierzacie za kilka lat zgłosić zespół do rozgrywek ligowych?

- My już to zrobiliśmy. Stworzyliśmy Hokejową Ligę Open, zgłosiliśmy się i gramy. Natomiast czy to będzie PZHL, jeszcze nie wiadomo. Dostaliśmy bowiem propozycję, by nasze rozgrywki włączyć pod PZHL właśnie. Pytanie brzmi: czy jest to dla nas dobre, czy złe. W zasadzie nic by nam to nie dało, a tylko zwiększyłyby się koszty - wiadomo: licencje, wpisowe, to wszystko kosztuje. Chcemy pozyskać poważnego sponsora, aby pokazać, że zrobiliśmy coś sami. Może jest szansa na taki mały "NHL" w Polsce. Mam na myśli prywatną ligę i uważam, że należałoby iść w tym właśnie kierunku. Chcemy popularyzować naszą ligę, a zwróćmy uwagę, iż np. na Śląsku amatorskie rozgrywki nie mają żadnych szans, bo tam stawia się na poziom sportowy. Poziom, którego tak naprawdę nie ma, weryfikują go mecze z Węgrami, czy innymi średniakami. My nigdy przecież tak naprawdę nie mieliśmy sukcesów w hokeju. Trzeba mieć jakąś pokorę i świadomość tego faktu.

Czy nawiązaliście współpracę z którymś klubem, np. Nestą Toruń?

- Jesteśmy w stałym kontakcie z Nestą Toruń. Na sparingi na razie się z nimi nie umawiamy, chociaż mamy w planach, by zrobić to może w marcu. W Toruniu są jednak jeszcze inne zespoły - drużyna Old Boys, czy kobieca drużyna Jaskółki Toruń. Tak więc nasze relacje z różnymi ośrodkami hokeja w grodzie Kopernika są bardzo dobre. Oprócz tego, mamy jeszcze kontakt z wieloma innymi klubami w całej niemalże Polsce. Mam na myśli oczywiście zespoły grające w naszej lidze.

Komentarze (0)