Tyskiemu zespołowi nie było łatwo wrócić do rytmu gry po niespodziewanej porażce we własnej hali. - Po przegranej w Tychach dostaliśmy knock-downa, ale musieliśmy się podnieść. Chłopcy ze Stoczniowca walczą dla Gdańska i to jest ważne - pochwalił Adam Bagiński, który wypowiedział się o swoich rywalach i o powodach, dla którego GKS wybrał właśnie Stoczniowiec. - Na pewno ich szanujemy, a wybraliśmy ich dlatego, bo w tym sezonie grało nam się z nimi lepiej. Teraz pokazują zęby i musimy się sporo napracować. Nie są to lekkie mecze, musimy walczyć na 100 procent i ograć Stoczniowiec - powiedział z wiarą w głosie tyski hokeista.
Adam Bagiński podzielił się też prostą receptą na pokonanie Stoczniowca. - Musimy strzelić bramkę więcej, jak powiedział trener Obłój w Tychach. To jest play-off i trzeba dużo walczyć, grać ciałem, fizycznie. Może nie jest to piękny hokej, ale musi być on skuteczny, a drużyna która wygrywa musi strzelić więcej bramek. Nie musimy wygrywać 8:0 i wiemy że tak się nie uda, bo są to zbyt ważne mecze - zauważył hokeista.
Adamowi Bagińskiemu udało się strzelić bardzo ważną bramkę dla GKS-u, po którym jego drużyna objęła prowadzenie, którego nie oddała już do końca. Sam zawodnik uważa jednak, że była to w większości zasługa jego kolegów. - Świetnie zagrał Łukasz Sokół to Tomka Jakesa, ten wychodził z kary i ściągnął obrońcę i bramkarza. Nie pozostało mi nic innego, jak strzelić do pustej bramki, jednak cała zasługa Jakesa i Sokoła, którzy świetnie to wypracowali i znaleźli się w odpowiednim miejscu - zakończył Adam Bagiński.